Jestem młodą mamą i wszystkiego powoli się uczę. Moja córeczka przyszła na świat zdrowa i dość drobna. Prawie dokładnie 3 kilo, długa, bez wielkich policzków i tłustych nóżek. Ucieszyłam się, bo myślałam, że taka już zostanie. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie chcę wychować anorektyczki i nie obrzydza mnie tłuszczyk na dziecięcym ciele. Po prostu wydaje mi się, że jak ktoś jest szczupły w dzieciństwie, to w przyszłości nie będzie miał problemów z nadwagą.
Problem w tym, że z miesiąca na miesiąc jest coraz większa. Wiadomo, rośnie i dobrze, ale zupełnie zmieniły jej się proporcje. Teraz ma „pućki” na twarzy, odstający brzuszek, tłuste rączki i nóżki. A jedyne czym ją karmię, to jest mleko z piersi. Robię to regularnie, nawet mi się wydaje, że zbyt często. Mała potrafi dwa razy w nocy się prosić, w dzień co 2 godziny. Ciągle ją karmię i widać efekty.
Podobno mleko mamy jest najzdrowsze i nie może zaszkodzić, ale niby skąd się wzięło to jej tycie? Nie wymyśliłam sobie tego. Wszyscy zwracają uwagę, że jest teraz taka dorodna i śmieją się, że karmię ją kotletami. Nie jest mi przyjemnie tego słuchać, bo mam takie, a nie inne zdanie na temat wagi i wyglądu.
Może powinnam trochę przystopować i nie karmić jej za każdym razem, kiedy chce? Widocznie moje mleko jest dla niej za tłuste. Powiększy się jeszcze bardziej, potem zacznie jeść normalne pokarmy i boję się o jej tuszę. Wtedy metabolizm już zupełnie da o sobie znać. Powiem wprost – nie chcę, żeby moje dziecko było pulchne, bo to nie jest dla niego zdrowe.
Pytałam lekarkę, to stwierdziła, że to normalne. Jakoś mi się nie wydaje, bo dzieci koleżanek tak nie wyglądają. Pewnie dlatego, że były karmione 2-3 razy dziennie, a nie nawet 8! Myślę, że jak kilka razy zajmę ją czymś innym i nie nadstawię piersi, to się wreszcie przyzwyczai. I może trochę zejdzie z wagi, bo naprawdę już bardzo spuchła.
Nie chcę tego nazwać „odchudzaniem”, ale mniej więcej o to mi chodzi. Czy to dziwne? Pewnie dla większości tak, ale chyba lepiej zadbać o zdrowie, formę i sylwetkę pociechy już na tak wczesnym etapie, niż potem płakać nad rozlanym mlekiem. W tym przypadku – z moich piersi.
Dobrze myślę?
Renata