Bardzo ucieszyłam się z jego oświadczyn. Czekałam na to długo. Znamy się od lat, mieszkamy razem i jest super, więc naprawdę chcę zostać jego żoną. Problem w tym, że on ma specyficzny gust. Lubi kicz i nie bardzo rozumie, że ktoś gustuje w czymś bardziej wyszukanym. Doskonale jest to widoczne w pierścionku od niego.
Duży, ostentacyjny, złoty, zdobiony, ciężki. Nie wiem ile kosztował i wcale mnie to nie interesuje. Jest po prostu brzydki. Albo inaczej - nie w moim guście. Oczywiście go przyjęłam, bo nie jestem materialistką, ale zaczyna mi ciążyć. Nie lubię go nosić i wręcz się tego wstydzę. Wolę nie mieć żadnego, niż taki.
Narzeczonemu o tym nie powiem, bo się obrazi. W końcu chciał dobrze i pewnie sporo wydał kasy. Dlatego chyba nie pozostaje mi nic innego, jak pozbyć się problemu na własną rękę.
Najchętniej powiedziałabym mu, że go zgubiłam. Spadł mi gdzieś, nie da się go odszukać i po sprawie. Może wtedy kupiłby mi coś bardziej w moim guście. Od biedy mogę zostać bez pierścionka. Kradzieży przecież nie sfinguję, bo każe mi to zgłosić na policję. Wprost o swoim rozczarowaniu nie powiem.
Zawsze mogę go sprzedać, żeby nie wyrzucać pieniędzy w błoto. Później wykorzystam je np. na wspólne wakacje i on też będzie coś z tego miał. Może to nie do końca fair, tak po kryjomu, ale uważam, że to najlepsze rozwiązanie. Najbardziej sprawiedliwe i przynajmniej nie popsuje relacji między nami.
Co myślicie o tym pomyśle?
Dominika