Nie znam się na takich rzeczach, ale jakiś czas temu znalazłam w biurku córki jakieś dziwne buteleczki. Takie małe, plastikowe, na nich wszystko po angielsku i tylko jakieś rysunki. Na jednej był banan. Wąchałam, bo myślałam, że to może jakieś perfumy, ale śmierdziało chemią. Dopiero koleżanka mi uświadomiła, że to jest płyn do elektronicznego papierosa.
Nie powiedziałam ani słowa na ten temat, ale zaczęłam węszyć. Faktycznie, jak córka rano wychodzi, to potem czuć w jej pokoju taki specyficzny zapach. Może nie smród, ale tak jakby jakśa chemia jej się rozlała. To musi pochodzić z e-papierosa, czyli ona go codziennie pali. Pewnie nawet zabiera ze sobą do szkoły.
Gdzie ja popełniłam błąd, że tak niepostrzeżenie się uzależniła? Zastanawiam się co z tym zrobić...
Najpierw chciałam jej wszystko wygarnąć i czekać na jej reakcję. Nie wiem czy się od razu przyzna, ale jeśli nie, to zacznę jej robić przeszukania w pokoju i wreszcie na coś trafię. Tego nie chcę. Boję się też, że może się skończyć gorzej. Skoro tak zasmakowała w nikotynie, to kiedy zabiorę jej e-papierosa, to może sięgnąć po normalne.
Wszystko to jest szkodliwe, ale elektroniczny chyba trochę mniej. Zastanawiam się, skąd ona to wzięła, bo pełnoletnia jeszcze nie jest. Czytałam gdzieś ostatnio, że taka moda wśród młodzieży. I co mam z tym zrobić? Chyba wolę, żeby truła się takimi płynami, niż tytoniem i karmiła raka.
Poradźcie coś, bo nie chcę popełnić błędu wychowawczego!
Anonim