Chodzi mi to po głowie od dawna i chyba chcę to zrobić. Mam dosyć długich włosów. Są za łopatki, elektryzują się, trudno je uczesać, mycie i suszenie trwa godzinę. Nie mam do tego nerwów. Jak się chodzi jeszcze do szkoły, to trudno nad tym zapanować. Muszę wstawać dużo wcześniej, żeby jakoś wyglądać. Poza tym ta fryzura po prostu mi się znudziła i chciałabym coś w sobie zmienić. Myślę o sporym skróceniu, tak nawet przed ramiona. Ale komu o tym nie mówię, to mi odradza.
Ciągle słyszę „tyle czasu zapuszczałaś, to wytrzymaj chociaż do studniówki”. Że niby wtedy wypada mieć długie włosy i nie ma się co oszpecać przed imprezą. Fajnie, ale jak ja je niby mam uczesać na tę okazję? Koka nie zrobię, bo by był większy od głowy, a rozpuszczone przeszkadzają we wszystkim. No i to by było nudne, bo zawsze wyglądam tak samo. To może ściąć je zaraz przed studniówką i wszystkich zaskoczyć?
Myślę, że źle wyglądać nie będę. Zawsze to jakoś lżej i fajniej je można uczesać. Chłopak też się ucieszy, bo trudno się tańczy, jak kłaki wiszą do połowy pleców. Już wiele razy się w nie zaplątał albo wyciągał je z jedzenia. Wszystko przemawia za tym, żeby to zrobić, a ja się cały czas waham. Trochę czasu zostało, ale przydałoby się podjąć decyzję. Musze wybrać sukienkę już teraz. Jak nie zetnę, to np. odsłonięte plecy będą bez sensu.
Czy możecie mi coś doradzić? To prawda, że zapuszczałam je przez wiele lat, ale nie za bardzo rozumiem myślenie, że na studniówkę to akurat szkoda się ich pozbywać. Może matury za karę nie zdam? Hahaha.
Proszę Was o opinię!
Zuzia