Adama poznałam ponad rok temu. Nie podobał mi się fizycznie, nasze poglądy były zupełnie różne... Uważałam go nawet za faceta, z którym nigdy nie chciałabym być. Życie zadecydowało inaczej. Spojrzałam na niego łaskawszym okiem. Wiedziałam, że mu się podobam.... Między nami zaiskrzyło gwałtownie, może w ciągu kilku dni. Jesteśmy od roku parą.
Adam okazał się wspaniałym facetem. Rozumiemy się bez słów, troszczy się i szanuje mnie jak nigdy nikt inny.. Zawsze brakowało mi tego, co mam teraz. Niestety, z powodu błędów z przeszłości ma słabe doświadczenie zawodowe, a bardziej jego brak. Przez to nie potrafi znaleźć pracy. Wiem, że się stara i robi co może, jednak mnie ta sytuacja wykańcza.
Znajomi oraz rodzina co chwilę pytają mnie, czy coś znalazł. Ja świecę oczami i głupio go usprawiedliwiam mimo, że nie mam już na to ochoty. On jest 6 lat starszy ode mnie, a utrzymują go rodzice, z którymi oczywiście mieszka. Nie rozpoczął nigdy studiów, nie ma żadnego fachu. Wiem, brzmi strasznie. Ludzie postrzegają mnie na pewno jako idiotkę, która nie myśli, jednak nie wiedzą, jak jest gdy jesteśmy sami, w jaki sposób rozmawiamy i rozwiązujemy konflikty.
U mnie w rodzinie nigdy się nie przelewało; chcę ciężko zapracować sobie na lepszą przyszłość. Mam świadomość, że gdy wpadłabym, nie miałabym w nim żadnego oparcia finansowego, a jedynie obciążylibyśmy swoich rodziców. Mam pustkę w głowie.. Czy zagrozić mu rozstaniem, jeśli się nie opamięta? Czy dać mu ostateczny termin? Jak rozmawiać z nim, by nie wybuchał gniewem?
Pomóżcie!
Dominika