Znajomy mojego chłopaka niedługo bierze ślub. Oczywiście zaplanowany jest wieczór kawalerski, ale ja naprawdę nie wiem, czego mogę się po nim spodziewać... Znamy się od roku, ale poznaliśmy się w dużym mieście i tutaj mieszkamy. On pochodzi ze wsi i jego większość znajomych też (razem z panem młodym). Nigdy go nie widziałam w takich okolicznościach, a wiadomo co się mówi o takich ludziach... Podobno nie mają zahamowań.
Kawalerski ma się odbyć nie na wsi, ale wiadomo, skąd będzie większość gości. Sami młodzi faceci, alkohol i ciekawe, jak to się wszystko skończy. Wydawało mi się, że w pełni mu ufam, ale teraz mam spore wątpliwości. Kilka razy go przyłapałam, jak patrzył na inne, a jeśli ktoś sprowadzi tam „tancerki erotyczne”, które okażą się zwykłymi prostytutkami...
Wolałabym się nie zastanawiać, czy właśnie mnie nie zdradza z jakąś puszczalską „artystką”. Wolałabym żeby został razem ze mną i sobie odpuścił. Wolałabym wiele rzeczy, ale on nawet nie chce o tym słuchać. Powiedział, że musi tam pojechać, bo tak wypada. Podobno mogę być go pewna i niczego głupiego nie zrobi. No, ale uniósł się honorem i na koniec powiedział, że jak się nie zgodzę, to nie weźmie w tym udziału...
To jest zwykły szantaż. Co ja mam teraz zrobić? Najchętniej zabroniłabym mu tego i skończyła temat, ale wiem, jak będzie. On się obrazi, będzie mi to wypominał, albo na złość zrobi coś jeszcze gorszego. Nie widzę dobrego rozwiązania. Chciałabym mu wierzyć i się nie przejmować, ale to silniejsze ode mnie. Przecież same nie wiemy, co chłopy wyprawiają na takich imprezach.
Zawsze mówią, że pili alkohol i rozmawiali, ale skądś się biorą te wszystkie historie o prostytutkach, tancerkach, latających stanikach i lizaniu śmietany z brzucha z jakiejś blondyny. Ja jestem prawie pewna, że jeden z jego mądrych kolegów coś takiego zorganizuje. A ja nie wiem, jak zachowa się mój chłopak... Nie można trzymać faceta na smyczy, ale teraz ja mam się na to „zgadzać” i brać odpowiedzialność na siebie?!
Jak podchodzicie do tematu wieczorów kawalerskich? Chciałabym wierzyć, że to wiele hałasu o nic, ale coś musi być na rzeczy. Robi mi się niedobrze na samą myśl.
J.