Moim problemem jest zielonooki potwór z którym bardzo ciężko sobie poradzić - zazdrość. Jestem kobietą, która lubi damskie towarzystwo, dlatego odkąd sięgam pamięcią miałam dosyć spore grono przyjaciółek. Zawsze tak się składało, że były one bardzo atrakcyjne, nie było to jednak dla mnie żadnym problemem, gdyż nie zwykłam porównywać się do innych kobiet. Kłopoty z moją samooceną pojawiły się teraz, gdy zaprzyjaźniłam się z wyjątkowo piękną dziewczyną.
Nie jestem zazdrosna o jej urodę, ale czuję się wyjątkowo źle, gdy znajdujemy się w męskim towarzystwie, a ona zasypywana jest tonami komplementów, a ja jestem zupełnie ignorowana. Jest mi przykro, gdy nie zważając zupełnie na moją obecność mężczyźni mówią jej że jest najpiękniejszą dziewczyną jaką widzieli, że ma doskonałą figurę, przepiękne usta, włosy, twarz - analizują dokładnie każdy detal jej urody...
Ta sytuacja powtarza się z różnymi osobami, naszymi znajomymi i osobami napotkanymi na ulicy, czuję że zaczynam czuć się gorsza, zazdrościć jej tego - uwierzcie mi - niespotykanego powodzenia, a to wpływa na naszą przyjaźń. Ostatnio zauważyłam, że zaczynam żartować z niej przy mężczyznach, próbować ją zdyskredytować. Próbuje to zmienić, ponieważ wiem, że jej to sprawia przykrość.
Powiecie że mój problem jest błahy - i będziecie mieć rację, ale uwierzcie, że ciężko jest żyć w cieniu przyjaciółki. Na koniec dodam, że ja sama jestem ładną dziewczyną, która się podoba, ale czuję się czasami nieśmiała, niepewna siebie. Powiedźcie mi szczerze co o tym sądzicie, byłyście kiedyś w takiej sytuacji? Jak sobie radzić? Jak przestać czuć się gorsza? Czy ta przyjaźń ma sens?
Sylwia