Wiem, że to śmiesznie zabrzmi, ale tak się złożyło i moja mama nie zadbała o przekłucie mi uszu w dzieciństwie. Wiem, że coś takiego najlepiej zrobić w wieku 3-4 lat. Wcale tak nie boli, dziecko szybko zapomina, a dziurki zostają na całe życie. Ja ich niestety nie mam i do dzisiaj nie potrafię się przemóc. Kilka razy próbowałam i zawsze strach mnie oblatywał.
Boję się bólu, krwi, zakażenia, że mi to źle zrobią, zarosną, albo nie wiem co jeszcze. Jestem panikarą, bo nawet u lekarza płaczę na widok strzykawki. Tak sobie myślę - warto się tak stresować?
Tyle lat przeżyłam bez, to może dać sobie siana…
Ale z drugiej strony, ja bym naprawdę chciała zacząć nosić kolczyki. Nawet ostatnio dostałam taki fajny komplet kolczyki + naszyjnik. Autor prezentu nie zauważył, że nie mam dziurek w uszach. Klipsy są niestety niewygodne i ciągle spadają. Nie wiem jak bym teraz przeżyła do przekłucie. Jestem chyba za stara i za bardzo się boję.
Wiem, że istnieją jakieś pistolety, ale czy to dobrze działa? Nie znam się. Zresztą, tego też bym się obawiała, bo jeszcze mnie czymś zarażą albo jakiś nerw mi uszkodzą.
Co myślicie o przekłuwaniu uszu w takim wieku?
Diana