Nigdy starsi faceci niczym mi nie imponowali. Dziwiłam się, jak widziałam młodą laskę z facetem w wieku jej ojca. Kiedy wyobrażałam sobie, że do czegoś między nimi dochodzi, to aż mnie brało na wymioty. Zawsze miałam chłopaków w swoim wieku, góra 2-3 lata starszych. I chyba stąd wziął się mój problem... Wszyscy mnie wreszcie wystawili, albo sama ich zbywałam. No i stało się – zakochałam się w mężczyźnie, który rzeczywiście ma tyle lat, co mój własny tata. Rodzinie i znajomym jeszcze się tym nie pochwaliłam.
Czuję, jak przy nim rozkwitam. Cudownie się z nim rozmawia, milczy, bawi, płacze, cokolwiek. Mam wrażenie, że nikt jeszcze mnie tak nie rozumiał. Chyba pierwszy raz poczułam, że darzę kogoś bezwarunkową miłością. Nie interesuje mnie jego wiek, przeszłość, zobowiązania. Liczy się tylko to, żeby był. Brzmi świetnie, ale na pewno nie dla wszystkich. 99 procent ludzi tego nie zrozumie, a ja nikogo do tego nie zmuszę. Widzę tylko jeden problem w tym wszystkim.
Chodzi mi o moich znajomych, których ostatnio kompletnie olałam. Nie można mi się dziwić, bo jak pogodzić związek z 52-letnim facetem i spotkania z przyjaciółmi, którzy mają góra 29 lat? Mógłby być ojcem nawet tych najstarszych. Jest też kwestia tego, że nie umiem już z nimi rozmawiać. Wszystko przez to, że sporo im już nakłamałam. Wymyślałam, że gdzieś wyjeżdżam, mam jakieś dodatkowe zlecenia w pracy, mama choruje itd. Wszystko po to, żeby się usprawiedliwić.
Nie mogłam go tak po prostu ze sobą wziąć i powiedzieć „cześć, poznajcie mojego chłopca, ma trochę więcej lat, niż wy”. Pewnie udawaliby brak zaskoczenia, ale wiem, że to by się źle skończyło. Martwa cisza, szybka zmiana planów i w sumie to zostałabym na lodzie. Co bym nie zrobiła, to i tak muszę wybierać, miłość albo przyjaźń. Wątpię, żeby dało się to pogodzić. I teraz pytanie – co zrobić?
Dalej go ukrywać i w sumie pozwolić, żeby wszystkie moje znajomości się rozwaliły, czy zaryzykować i spróbować go wkręcić w moje towarzystwo? Wydaje mi się to niemożliwe. Tak czy tak, i tak ich stracę. A jak się przyznam, że kocham faceta po pięćdziesiątce, to przy okazji się skompromituję...
Tylko proszę bez rad w stylu „daj sobie z nim spokój”. Jeśli kiedykolwiek byłam naprawdę zakochana, to właśnie teraz. Widocznie tego potrzebowałam, ale bałam się przyznać.
Przedstawić go znajomym?
Ola