W następną sobotę mam studniówkę. Strasznie się z tego cieszę, bo mało brakowało, a bym zrezygnowała. Nie miałam z kim pójść... Na szczęście znalazł się taki jeden i teraz jestem szczęśliwa. Wszystko już prawie zapięte na ostatni guzik, ale mam kłopot z pewnym szczegółem. Otóż, zastanawiam się, czy warto iść na solarium.
Mam normalną karnację – ani nie białą, ani nie jakąś ciemną. W lecie opalam się dosyć szybko i na brązowo. Ale wiadomo jak jest w zimie. Nie widziałam długo słońca i wyglądam gorzej, niż zazwyczaj. Wybrałam kanarkową sukienkę, która tylko pogłębi ten problem. Będę jeszcze bledsza, niż jestem.
Koleżanki mówią, że powinnam się opalić, ale ja się od nich różnię. Dla mnie byłby to pierwszy raz, a one robią to non stop.
Nie mam zielonego pojęcia, jak moja skóra zareaguje na takie sztuczne opalanie. Na pewno nie poszłabym na 20 minut, ale kilka trzeba poleżeć, żeby coś złapać. Strasznie się boję, że dostanę jakiegoś uczulenia. Albo będzie wyglądało tak, że nic mnie nie ruszyło, a następnego dnia okaże się, że jestem spalona.
Został mi tydzień i nie wiem co robić... Pójść na próbę? A jeśli źle zareaguję i mi nie przejdzie do soboty? A już pomijając to, zastanawiam się, czy taka sztuczna opalenizna to nie jest trochę obciach. Tyle się mówi o tych biednych solarach...
Doradźcie, proszę!
Żaneta