Mam paskudny problem. Jakiś czas temu trochę „pomogłam” koledze dostać stanowisko w mojej firmie. Pracuje teraz ze mną w zespole. Przyznam, że tego żałuję, jestem wręcz na skraju wyczerpania psychicznego! Kolega pracuje już rok, ale nie potrafi samodzielnie rozwiązać żadnego problemu. Po co ma się męczyć, przecież może przyjść z tym do mnie... Nie idzie mu, ale on nie widzi w tym kłopotu. Uważa, że skoro się „stara” to wystarczy.
Mówiłam mu, że może powinien przysiąść po godzinach i trochę się podszkolić, ale to jak grochem o ścianę, nie zostanie nawet 5 minut po pracy, a dzień zaczyna od przeglądania Internetu. Bo płacą mu za 8 godzin i koniec. Tyle, że on przez te 8 godzin nie jest w stanie wykonać nawet połowy tego co inni. A ja przez to pracuję za dwie osoby. Jestem kierownikiem zespołu i jeśli mówię, że coś będzie zrobione w terminie to musi być, jestem za to odpowiedzialna.
On się terminami nie przejmuje, bo się „stara” i po roku pracy wciąż uważa, że ma prawo „nie mieć doświadczenia”. Próbowałam z nim o tym rozmawiać kilka razy, ale to do niego nie dociera. Nie chcę być zbyt brutalna, bo raz, że to mój stary znajomy, a dwa, że ma sporo problemów osobistych i zdrowotnych...
Zastanawiam się, czy po prostu nie zmienić pracy, ale to wymagałoby ode mnie naprawdę wielu wyrzeczeń i sporo nauki... Już naprawdę nie wiem co robić, całkiem znośna praca zaczęła mnie tak stresować, że przestaję sobie radzić z nerwami...
K.