Jestem w zupełnej rozsypce, bo moja mama, która od ponad roku choruje, prawdopodobnie z tego nie wyjdzie. Po ostatniej wizycie taty w szpitalu, nawet nie chciał mi powiedzieć, czego się dowiedział. Zamknął się w pokoju i strasznie płakał. Dopiero następnego dnia usłyszałam najgorsze – nic się już nie da zrobić i teraz mogą tylko minimalizować ból. Mamy nie uda się uratować, bo choroba jest zbyt zaawansowana i agresywna. Nie mogę w to uwierzyć, ale trzeba się z tym zmierzyć.
Nie przypuszczałam, że tak zareaguję, ale załamałam się tylko na chwilę. Teraz myślę tylko o tym, czy damy sobie radę, gdyby nadeszło najgorsze... Tata jest silny i podoła. Tego jestem pewna. Ja pewnie też, bo co innego mi pozostało. Ale mam jeszcze małą siostrę, dla której mama jest całym światem. Ma zaledwie 8 lat i tyle jeszcze powinny razem przeżyć... To ona powinna uczyć ją życia, a lekarze odbierają jakąkolwiek nadzieję. Jak ja mam ją do tego przygotować?
Tata na razie jest w rozsypce, więc unika tematu. Lepiej, żeby z nią o tym nie rozmawiał, bo natychmiast się rozkleja, a takie małe dziecko nie powinno na to patrzeć. Ja, gdybym zagryzła zęby, mogłabym jej to jakoś próbować tłumaczyć. Do tej pory mówiłam jej o tym, że mama jest chora, musi leżeć w szpitalu, bierze leki i na pewno niedługo wróci do domu. Dzisiaj bym tak nie potrafiła, bo to by było zwykłe kłamstwo... Nie, nie pogrzebałam jej za życia. Ale musimy być przygotowani na wszystko.
Myślicie, że powinnam jej powoli o tym wszystkim mówić? Że leki nie działają, jak trzeba, mama jest coraz słabsza... Że może zasnąć na zawsze, ale ja jej nigdy nie opuszczę? To chyba lepsze, niż nagła informacja, że mama nie żyje, koniec, po wszystkim. Ona nie ma znowu 4 lat, żeby nic nie rozumiała. Była w szpitalu, widziała, jak to wygląda. Pewnie będzie jej strasznie ciężko, ale ja wolałabym mieć świadomość, niż przeżywać potem szok...
Nie wiem, nie jestem psychologiem, a wszystko zostało na moich barkach. A może dalej ją przekonywać, że wszystko będzie dobrze i mama za chwilę wyzdrowieje? Wtedy zacznie dopytywać, kiedy... A jeśli zdarzy się najgorsze, będzie miała mi za złe, że ją oszukałam. Przerasta mnie ta sytuacja. Każdego by przerosła. Ale ja chcę dla niej jak najlepiej. Czasami lepsza tragiczna prawda, niż mydlenie oczu...
Gdyby była odrobinę starsza, to nie miałabym takiego problemu. Nie jest już małym dzieckiem, ale nastolatką też nie. Proszę Was o radę, co zrobić. Muszę ją wspierać, tylko nie wiem jak...
Michalina