Za chwilę czeka mnie ważna uroczystość. Moja córka przystępuje do I Komunii Świętej. Strasznie się stresuje, a mnie nerwy też nie odpuszczają. Trzeba zadbać o to, żeby czuła się tego dnia wyjątkowo i ugościć sporo osób na przyjęciu. Jakoś damy radę, ale pojawił się inny temat. Córka jest bardzo rozczarowana, że w naszej parafii nie można założyć tradycyjnej białej sukienki, tylko albę. Może to i dobrze, bo przynajmniej dzieci się nie przejmują, że jedno ma więcej pieniędzy, drugie było stać na coś mniej efektownego. Dla niej to kiepska informacja.
Ona pamięta jeszcze komunie siostry i kuzynek, kiedy miały na sobie falbanki i koronki. Sama chciałaby wyglądać tak pięknie. Tego nie zmienimy, więc zażyczyła sobie wizyty u fryzjera, który zrobiłby jej ładne loki. Chce jeszcze, żebym jej z tej okazji zrobiła makijaż... W jej wieku nie myślałam o takich rzeczach, ale żyłam w zupełnie innych czasach, więc może czegoś nie rozumiem.
Dla mnie dziecko z makijażem to jakiś ponury żart, ale podobno wszystkie koleżanki będą miały na sobie przynajmniej puder, pomadkę i tusz do rzęs. Zdziwiłam się, że ona w ogóle zna takie pojęcia! Teraz wierci mi dziurę w brzuchu. Chce, żebym przed wszystkim zrobiła jej próbny makijaż, bo może trzeba będzie coś dodać. Czy teraz naprawdę tak to wygląda? Przez kilka lat nie byłam na żadnej Komunii i może rzeczywiście coś się zmieniło...
Ciekawe, jak zareaguje na to ksiądz. Dzieci mają iść do ołtarza czyste i skromne, a tu nagle róż na policzkach, cienie na powiekach, wyraziste usta... Mogę zgodzić się na błyszczyk, ale całej reszty sobie nie wyobrażam. Chyba, że to naprawdę norma i czegoś nie rozumiem? Poradźcie, jak z nią rozmawiać i na co się zgodzić.
Barbara