Proszę Was o radę, bo mam coraz mniej czasu. Dostałam zaproszenie na Sylwestra. Jedno, więc albo z niego skorzystam, albo zostanę w domu. Chciałabym tam pójść, ale sama nie wiem, czy powinnam. Zaprosił mnie mój były chłopak, z którym rozstałam się rok temu. Czasami ze sobą rozmawiamy, jak się spotkamy na ulicy i jest ok. On dalej koleguje się z niektórymi moimi znajomymi.
Nie mam do niego żadnego żalu, on też nie jest na mnie obrażony. Zaprosił mnie jako swoją znajomą i mogę to zrozumieć. Problem w tym, że kiedy mi o tym mówił, powiedział, że to zaproszenie dla mnie z osobą towarzyszącą. Tylko, że ja nikogo nie mam! Jak odmówię, to zacznie coś podejrzewać, jak pójdę, to może dziwnie wyglądać.
Mamy dobre stosunki, ale tak szczerze mówiąc, to wolałabym tam pójść z nowym facetem, żeby zaczął żałować tego rozstania. Ale nikogo takiego nie mam. Nie mogę wziąć też żadnego kolegi, bo większość z nich zna... Wyjdę na żałosną dziewczynę, której nikt nie chce. Tylko tego mi brakuje... A może właśnie o to mu chodzi i w ten sposób chce mnie pogrążyć?
Nie wiem, wydaje mi się, że już odchorował nasze rozstanie i go nie ruszam, ale nie mogę być pewna. Fajny mam wybór. Albo sama w domu, albo się skompromituję. A może wymyślić coś? Że niby mój chłopak musiał wyjechać do rodziny, albo coś takiego? Nie mam 15 lat, ale trochę mi wstyd przyznać, że jestem samotna.
Nawet bym przeżyła, że inni będą w parach, ale trochę się boję jego reakcji i dziwnych spojrzeń. Pewnie pomyśli, że teraz to ja żałuję rozstania, skoro nikogo sobie nie znalazłam. To jest dla mnie naprawdę trudna sytuacja. Z jednej strony chciałabym iść na tę imprezę, a z drugiej się boję.
Wiem, że nie powinnam się tak przejmować, ale wiadomo jacy ludzie potrafią być zawistni. Co Waszym zdaniem powinnam zrobić, żeby tego nie żałować?
Anka