Chciałabym prosić o radę wszystkich, którzy byli kiedyś na stażu z urzędu pracy. Jestem teraz na zaocznych studiach i mam czas w tygodniu, więc chciałam coś porobić. Normalnej pracy nie mogę znaleźć, więc może spróbować czegoś takiego? Zawsze to kilka miesięcy doświadczenia, bo na razie moje CV jest zupełnie puste... Ciekawe, czy pracodawcy w ogóle później zwracają na to uwagę. No, ale chyba lepsze coś, niż nic.
Byłam nawet w tej sprawie w urzędzie, ale powiedzieli, że na ten rok nie ma już pieniędzy. Jak chcę, to mam przyjść w styczniu i na pewno mi coś wybiorą. Studiuję administrację, więc pewnie jakiś inny urząd. Mogę siedzieć w papierach cały dzień, w końcu po to się uczę, ale trochę się boję stażu. Niektórzy mówią, że to stracony czas, a na dodatek zwykły wyzysk. Nie znam osobiście nikogo po takim stażu, więc nie wiem, jak to wygląda.
Trochę się boję harowania na cały etat za takie śmieszne pieniądze... Nie wiem, jak to zniosę. Codziennie wstawać, siedzieć tam 8 godzin, płacić za bilety i potem dostać kilkaset złotych. Kiepski interes, ale może kiedyś się zwróci? Już nawet nie chodzi o kasę, bo na niektórych praktykach w ogóle nie płacą. Bardziej interesuje mnie, jak się traktuje stażystów. Nie mam doświadczenia i mogą to przecież wykorzystać.
Nie chciałabym spędzić tego czasu na parzeniu kawy jakimś dyrektorom albo noszeniu poczty po pokojach. Wiadomo, że nie dadzą mi spraw do prowadzenia, ale mam w ogóle szansę się czegoś dowiedzieć? Urzędowa nuda to też jakieś doświadczenie, ale bez przesady. Nie chciałabym skończyć tego stażu i nie dowiedzieć się zupełnie niczego nowego.
Czy możecie mi powiedzieć, jak to naprawdę wygląda? Moglibyście też pomóc mi w wyborze - do których instytucji najlepiej pójść? Albo w ogóle nigdzie nie iść... Jeśli to wygląda tak źle, jak kiedyś słyszałam, to nie wiem, czy nie lepiej iść na bezpłatny staż do konkretnej firmy i przynajmniej zdobyć jakieś umiejętności.
Bardzo proszę o radę. Nie chciałabym zmarnować mnóstwa czasu i tylko się denerwować, że inni mną pomiatają. Nie oczekuję nie wiadomo czego, ale po prostu nie chcę być popychadłem...
Natasza