Szukam pracy od sierpnia i już mnie to dobija. Byłam tylko na 3 rozmowach i za każdym razem nic z tego nie wychodziło. Nie starałam się o wysokie stanowiska. Recepcjonistka, sekretarka, praca biurowa. Mam chyba kompetencje, nie jestem głupia i wydaje mi się, że stwarzam dobre wrażenie. Nie wiem dlaczego mnie nie biorą. Ogromnych żądań finansowych też nie stawiam. Może to wina mojego wyglądu, bo za bardzo się staram?
Zawsze ubieram się elegancko - biała koszula, do tego czarne spodnie albo spódnica za kolano. Obcasy obowiązkowo, ale takie średnie. Ewentualnie jeszcze marynarka. Włosy upinam z tyłu. No i mam słabość do makijażu. Trochę podkładu, mocno podkreślone oczy i pomadka to minimum. I może w tym jest problem? Może skromny wygląd lepiej się kojarzy?
Koleżanka mi poradziła, żeby raz pójść zupełnie bez makijażu. Zupełnie bez niczego - nawet tuszu i błyszczyka. Wtedy wyjdę na skromną, odpowiedzialną i pracowitą. Bo jak ktoś nie dba za bardzo o wygląd, to znaczy, że ma ważniejsze sprawy na głowie. Poza tym make-up kojarzy się z imprezowym stylem życia, a takiego pracownika przecież nikt nie chce. To byłby chyba pierwszy raz w dorosłym życiu, kiedy niczego bym sobie nie poprawiła…
Zaryzykować? Nie chciałabym się ośmieszyć, ale w sumie nie mam nic do stracenia. 3 rozmowy i zerowy efekt, to może w takiej pokornej i grzecznej wersji komuś bardziej przypadnę do gustu? Tylko, że na stanowiskach, o które się staram, trzeba przecież jakoś wyglądać… Pogubiłam się. Doradźcie!
Karolina