W połowie stycznia miałam studniówkę, która wypadła wyjątkowo dobrze. Byłam nią przerażona, ale nie było tak źle. Największy problem miałam z tym, że bez chłopaka trudno się dobrze bawić. Z jednej strony nie chciałam iść sama, z drugiej... to trochę głupie, żeby zaprosić kogoś obcego, byle mieć parę. Siostra wymyśliła, że załatwi mi partnera i rzeczywiście tak zrobiła. Powiedziała swojemu koledze, jaki mam problem i sam się do mnie zgłosił. Ucieszyłam się, bo zawsze raźniej iść z kimś.
Widziałam go przed studniówką tylko dwa razy w życiu. Kiedyś z siostrą, jak wracali ze szkoły i drugi raz, jak przyszedł. Bardzo miły, fajnie wygląda, rozmowny. Na pewno nie wstydziłam się wtedy, kiedy wchodziliśmy razem na salę. Koleżanki bardzo się zdziwiły, że nie przyszłam sama. Bardzo fajnie się bawiłam, mamy dużo wspólnych zdjęć, jest film ze studniówki, no i moje wspomnienia... To było niesamowite. Ale kontakt bardzo szybko się urwał.
Tak naprawdę ostatni raz rozmawialiśmy wtedy, kiedy odwiózł mnie taksówką do domu. Pożegnaliśmy się i tyle. Żałuję, że od tego czasu się nie odezwał, ani mnie to nie przyszło do głowy. Minął prawie miesiąc i mnie jest coraz bardziej głupio. Czuję się tak, jakbym kogoś wykorzystała. Przyszedł ze mną, poświęcił swój czas, a po wszystkim niech spada. Nie to miałam na myśli, ale tak to w końcu wygląda.
Myślicie, że powinnam się do niego teraz odezwać? Nie liczę na nic więcej, ale głupio mi, że tak wyszło... Może pod pretekstem pokazania mu zdjęć? Mam też dodatkowe DVD, może by chciał... Ale jak to zrobić, żeby nie wyszło dziwnie?
Karolina