Mam 173 cm wzrostu. Nie jakoś strasznie dużo, ale w sam raz. Tak mi się wydawało... Ale stało się, zakochałam się w chłopaku, który jest ode mnie niższy. Może nie bardzo, ale to widać, kiedy stoimy obok siebie. Pod warunkiem, że mam buty na płaskiej podeszwie, bo jak założę coś wyższego, to może mnie pocałować tylko w brodę. Czasami się z nim droczę i musi stawać na palcach. Śmiesznie to wygląda.
Problem w tym, że ja nie znoszę płaskich butów, bo wyglądam wtedy jak słoń. Obcasy wydłużają mi nogi i w ogóle wyglądam dużo bardziej zgrabnie. On mówi, że nie ma kompleksu na punkcie swojego wzrostu, ale ja niepotrzebnie robię mu na złość. Na razie ograniczam się do obcasów, kiedy muszę wyglądać elegancko, ale to mu też nie pasuje.
Najchętniej to widziałby mnie w płaskich kapciach zawsze i wszędzie. Już to widzę... Idę na imprezę, ślub, do restauracji czy gdziekolwiek i mam zrezygnować ze szpilek? Na pewno będę wyglądała wspaniale. Nie podoba mi się jego podejście do tego tematu. Zachowuje się jak dziecko. Coś mu nie pasuje, to zaraz ustawia wszystkich po kątach. Ja mam wyglądać tak, jak on chce. Tylko po to, żeby mógł leczyć swoje kompleksy.
Mam ochotę się zbuntować i kupić jeszcze wyższe buty. Albo się przyzwyczai, że jest niższy, albo nie wiem co z tego będzie. Ja też nie skaczę z radości, że mam mniejszego faceta, ale jeszcze mu nie kazałam nosić butów na koturnach. Niech się wreszcie zajmie ważniejszymi sprawami, a nie tym, jak przy mnie wygląda. Jeśli chodzi taki niepewny i pokurczony, to nie dziwne, że inni zwracają na to uwagę.
Nie wiem jak mam z nim postępować, bo zaczyna mnie to mocno wkurzać. Chcę mieć przy sobie faceta, a nie kogoś, kto przejmuje się takimi głupotami. To nie jest mój problem, żebym się musiała dostosowywać, do tego co sobie wymyśli. Zaraz stwierdzi, że mam nosić płaskie fryzury, żeby włosy za bardzo mnie nie podwyższały...
Chyba przestanę słuchać tych jego narzekań i zacznę wreszcie wyglądać, jak chcę. Ciekawe co wygra – miłość czy chore kompleksy...
Monika