Oglądałam ostatnio jakiś program interwencyjny o wojnach między sąsiadami i tak się zaczęłam zastanawiać nad swoim zachowaniem. Wynajmuję z chłopakiem mieszkanie, raczej nie sprawiamy problemów, ale może ja sobie nie zdaję z tego sprawy? Dlatego prosiłabym o ocenę innych.
Czasami wychodzę do pracy nawet przed 6 rano, więc zdarza mi się stukać obcasami na klatce. Bywa i tak, że wracam około północy, jak się gdzieś zasiedzę i wtedy też stukam, a do tego brzęczę kluczami. Jak przyjdą znajomi to zdarza im się palić na balkonie (mieszkamy na 2 piętrze, nad nami są jeszcze 3). Nie zawsze w porę się orientuje i może być tak, że niezbyt cicha muzyka gra u nas do 23.
Odkurzam, kiedy mnie najdzie ochota, czyli nawet po 21, a ostatnio wierciliśmy w ścianach o podobnej godzinie. To nie koniec.
Na balkonie mamy różne roślinki, które w sezonie mogą opadać i pewnie płatki lub liście spadają niżej. Zdarza mi się na tym balkonie też głośno rozmawiać po ciszy nocnej. Jak coś bardzo śmierdzi w koszu, a nie mam siły wyjść, to wystawiam worek na klatkę i wynoszę go rano. Kilka razy było tak, że znajomi pukali nie do tych drzwi i to dość późno wieczorem. No i mogłabym tak wymieniać.
To jest mój sąsiedzki i lokatorski rachunek sumienia. Zastanawiam się, czy ja jestem uporczywa dla ludzi wokół? Nikt się jeszcze głośno nie skarżył, ale czasami słyszałam stuknięcie w kaloryfer albo widziałam niezbyt przyjemny wyraz twarzy sąsiada na mój widok.
Myślicie, że powiedzieliby, gdyby coś im przeszkadzało?
Ewelina