Czasami czuję się tak staro... Ale rodzice szybko wyprowadzają mnie z tego błędu. Przestali mówić, że jestem ich małą dziewczynką, ale nadal mnie tak traktują. Moje koleżanki mieszkają już z chłopakami, rodzą dzieci, robią kariery, a ja jestem ich córeczką. Czuję się jak ubezwłasnowolniona. Wiem, że jest w tym sporo mojej winy, ale do tej pory nie potrafiłam się od nich uwolnić. Mają nade mną przewagę, bo wciąż z nimi mieszkam.
Zawsze byłam blisko z rodzicami i nie umiałam im się postawić. Tak się przyjęło, że oni ciągle są blisko, pomagają i robią wszystko, żeby było mi wygodnie. Doceniam to, ale w tym wieku to już przesada. Ciągle muszę meldować gdzie jestem i kiedy wrócę. Bo oni się martwią i tak dalej. Dla świętego spokoju to robię, chociaż wiem, że to jest raczej nienormalne.
Codziennie mama przygotowuje mi śniadanie, po pracy mam na stole ciepły obiad, wieczorem kolacja. Pilnuje, żebym zjadła, bo to dla mojego zdrowia. Bardzo często zmuszają mnie do chodzenia razem na zakupy lub w odwiedziny do rodziny. I chodzę z nimi, jak małe dziecko. Prawie za rączkę. Gdybym odmówiła, to by się obrazili i wyszłoby na to, że ich nie doceniam.
Niby pracuję i mam swoje pieniądze, ale nie stać mnie jeszcze na życie na własny rachunek. A bardzo bym chciała się od nich trochę odciąć i żyć swoim życiem. Niby fajnie nie przejmować się jedzeniem, sprzątaniem, płaceniem rachunków, ale chyba mi tego brakuje. Najgorsze jest to, że w tej chwili jeszcze nie dam sobie z tym wszystkim rady, a z nimi zaraz oszaleję...
Oni muszą wiedzieć co robię, z kim się spotykam, kiedy wrócę do domu. Ustalają godziny posiłków, plany na weekend, wakacje. Wiem, że sama daję im taką możliwość, ale dlaczego oni nie widzą w tym niczego dziwnego? Mogliby wreszcie zrozumieć, że za kilka lat będę kobietą po trzydziestce i wypadałoby się jakoś usamodzielnić. Gdyby zmienili swoje nastawienie, to byłoby mi łatwiej.
Teraz boję się sprzeciwiać i sama podejmować decyzji, żeby ich przypadkiem nie urazić. Chciałabym nie mieć wyrzutów sumienia, ale nie potrafię. Myślicie, że da się coś zmienić, mieszkając z nimi nadal?
Aga