Może jestem dziwna, lubię chodzić do szkoły. Nie chodzi o to, że tak bardzo lubię się uczyć, albo mam takich fajnych ludzi w klasie. Uczę się przeciętnie, a klasa nie jest jakaś super. Chodzi o naszego wychowawcę, w którym się zakochałam. Wiem, że tak nie wypada i może nic z tego nie wyjść, ale kiedy go widzę... Mogę patrzeć na niego godzinami. Do tego jest taki mądry... Idealny mężczyzna. Szkoda, że jestem od niego młodsza.
Ale wcale nie tak bardzo, bo on ma niewiele ponad 30 lat, a ja jestem już w liceum. Wiem, że małolaty kochają się w nauczycielach, ale o czym mowa... One mają po kilka lat, oni ponad 40. Tak to sobie można „kochać”. Ja czuję, że miałabym u niego jakieś szanse. Różnica wieku nie jest tak duża. Na dodatek wydaje mi się, że ja też wpadłam mu w oko. W wyjątkowy sposób się do mnie uśmiecha i robi różne gesty. Chciałabym się odważyć i powiedzieć mu całą prawdę. Nie ma jeszcze żony...
Nigdy nie widziałam takiego nauczyciela. Zazwyczaj są brzydcy i starzy, a nam się trafił taki mężczyzna... Do dzisiaj pamiętam, jak na zakończenie roku pocałował mnie w policzek. Długo nie mogłam dojść do siebie. Niby wszystkich całował, ale mnie jakoś inaczej. Potem złapał mnie za rękę i życzył udanych wakacji. Miałam ochotę powiedzieć, że bez niego na pewno nie będą takie fajne... No i tak było. Myślałam tylko o nim.
Nie chodzi o to, że po prostu mi się podoba. Wydaje mi się, że naprawdę go pokochałam i chciałabym być z nim bliżej. Mogę nawet zmienić szkołę, żeby mieć u niego jakieś szanse. Często na mnie patrzy w czasie lekcji, zawsze pomaga, kiedy proszę o wytłumaczenie czegoś lub załatwienie jakieś sprawy z innymi nauczycielami, kiedyś przymknął oko na to, że ściągałam na klasówce. Nie jestem mu obojętna. On nie traktuje tak każdej dziewczyny w klasie. Mnie przynajmniej bardzo lubi, a chciałabym, żeby pokochał...
Na razie jestem dla niego uczennicą. Może taką, którą bardziej lubi, ale uczennicą. Chciałabym, żeby mnie poznał z innej strony. Marzę o wspólnym wyjściu do kina, albo do kawiarni... No, ale wiem, że on mnie nigdzie nie zaprosi. Bałby się, że ktoś się o tym dowie. Wyleciałby z pracy i w ogóle. Dlatego coraz bardziej myślę o tym, żeby dać mu do zrozumienia, co jest grane. Albo powiedzieć wprost, że się zakochałam, albo przynajmniej napisać w liście o moich uczuciach. Mam przeczucie, że mogłoby go to ucieszyć.
Chyba, że nie i wtedy spalę się ze wstydu. I mogę mieć z tego powodu problemy. Gdyby wezwał do siebie moją matkę, to nie miałabym życia. To co zrobić? Ukrywać się czy zaryzykować?
Zuzanna