Obroniłam niedawno licencjat i nie wiem co ze sobą począć. W głowie mam tyle myśli, że nic z tego nie wynika. Zawsze myślałam o tym, żeby zrobić magisterkę. Jakoś tak wypada, skoro już zaczęłam studiować. A teraz... Czy ja wiem?
Widzę co się dzieje z moimi znajomymi. Pokończyli z dyplomami i nic. I tak pracują w sklepach, albo na najniższych stanowiskach w biurach. Dzisiaj jak zaczynasz, to w sumie nie ma znaczenia, jakie masz wykształcenie. Wystarczy średnie, a potem możesz się pokazać i awansować. Nawet bez „mgr” przed nazwiskiem.
Nie wiem, czy warto tracić na to kolejne 2 lata.
Jestem po stosunkach międzynarodowych, więc to raczej studiowanie dla studiowania, niż coś konkretnego. Ciekawa nauka, ale wiadomo, że po tym nie ma konkretnego zawodu. Co mi da magisterka? Niewiele... Przecież nagle się nie przeniosę na medycynę albo coś na politechnice. Trzeba kontynuować to samo. Czy dla pracodawcy będzie różnica między licencjatem a magisterką z SM? Wątpię.
Nie wiem, tak mi się wydaje. A może tu chodzi o podejście psychologiczne, że jak magister, to automatycznie mądrzejszy?
Biję się z myślami. Może lepiej pójść do pracy i wyjdzie na to samo? W końcu licencjat to też wykształcenie wyższe, a na takim kierunku niewiele z tych dwóch kolejnych lat studiowania będzie wynikało. Jak to widzicie?
Marta