Jestem mamą 3-miesięcznej córeczki. W naszym domu się nie przelewa, ale zawsze liczy się to, żeby jej niczego nie zabrakło. Mała powoli zaczyna wyrastać z ubranek, które kupiliśmy i dostaliśmy wcześniej. W sumie, to przez pół roku ciąży coś tam kupowałam, jak znalazłam promocję. Zebrałam różne rozmiary, żeby starczyło na jakiś czas. Do tego prezenty od innych i w sumie to od porodu prawie nic nowego nie kupiłam.
A jak już musiałam, to aż mi się robiło słabo. Byle jakie śpioszki albo bluzeczka kosztują tyle, co ubrania dla dorosłych. Starałam się kupować w Smyku, H&M, albo czymś takim. Żeby było porządne. No i teraz zaczyna dosłownie wszystkiego brakować, a mnie po prostu nie stać na wymianę całej garderoby na firmowe rzeczy.
Ktoś mi polecił ciucholand, ale mam wątpliwości, czy tak w ogóle można. Nie jestem pewna ubrań z takich miejsc.
Dla siebie czasem kupię jakąś bluzkę, spodnie, albo nawet kurtkę. Za grosze można znaleźć bardzo fajne rzeczy. Tylko nie wiem, czy dziecku chciałabym coś takiego założyć. Raz przeglądałam z ciekawości kosz z ubrankami i nie wyglądały źle, ale to jednak szmateks. Nie wiadomo skąd to pochodzi. Nawet nie chodzi mi o higienę, bo wszystkie ubrania piorę w wysokiej temperaturze. Mnie jest chyba trochę wstyd, że miałabym ubierać córkę w takim miejscu.
Chyba czułabym się źle jako matka, że nie mogę jej zapewnić najlepszych rzeczy. W końcu odzież na wagę to raczej towar dla bardzo biednych ludzi. Ja się boję przyznać, że jest aż tak źle... Z głodu nie umrzemy, ale nie ma mowy, żebym wydała setki złotych w porządnym sklepie.
Czy któraś z Was miała taki problem?
Ela