Wiem, że dziwnie do tego podchodzę, ale wyznaczyłam sobie termin – 1 kwietnia zaczynam biegać. Powoli, spokojnie, zbuduję formę i będzie coraz lepiej. Najważniejsze, że zacznę się wreszcie ruszać. Przynajmniej będę miała chwilę dla siebie. Założę buty, słuchawki w uszy i przed siebie. No właśnie, z tymi butami i całą resztą mam największy problem. Chęci są, ale wszystko inne sprawia, że tracę motywację. Wiedziałam, że potrzebuję jakiegoś odpowiedniego stroju i obuwia, ale nie przypuszczałam, że to jest aż taki wydatek!
Poszłam do polecanego przez koleżankę sklepu. Takiego specjalnie dla biegaczy – dużo sprzętu i obsługa, która zna się na rzeczy. Mówiłam, że dopiero zaczynam i nie chcę niczego specjalnego, ale usłyszałam, że to wielki błąd z mojej strony. Trzeba raz zainwestować, żeby się nie zrazić. Sprzedawca dokładnie mnie wymierzył, popatrzył jak biegnę po bieżni i dopasował kilka rzeczy. Zastrzegałam, że tylko się rozglądam i dopiero za jakiś czas przyjdę na konkretne zakupy. To mnie uratowało, bo jak zobaczyłam cenę...
Przymierzyłam legginsy, bluzę i kurtkę. Po prostu śliczne, bo zawsze lubiłam połączenie fioletu z czernią. Do tego tak wygodne buty, że mogłabym w nich chodzić nawet do pracy. Wyglądają dziwnie, bo są strasznie kolorowe i odblaskowe, ale po prostu nie czuję ich na stopach. Przebiegłam się w nich na tej bieżni i to samo – lekkość! Przygotowałam się na to, że wyjdzie jakieś 300-400 zł za całość. Dużo, bo tyle to ja nie wydaję nawet na wyjściowe ciuchy. Ściągnęłam z siebie wszystko, facet wypisał konkretne rzeczy na karteczce i prosił, abym z tym przyszła, jak się zdecyduję.
Później weszłam na ich stronę internetową i zaczęłam liczyć... Same buty prawie 600 zł, reszta stroju drugie tyle. Jeszcze coś mówił i jakimś specjalnym zegarku. Grubo ponad 1000 zł za strój do biegania?! A tyle się nasłuchałam, że to najtańszy sport. Wystarczy założyć dres i trampki. I teraz po prostu nie wiem, co mam zrobić. Z drugiej strony słyszę, że jak zacznę w byle czym, to zaraz zacznę się strasznie pocić, rozbolą mnie nogi i w ogóle.
Może ten sprzedawca wcale nie chce mnie naciągnąć, ale po prostu wybrał odpowiednie rzeczy? Widziałam na stronie, że mają jeszcze droższe rzeczy. Podobno na butach do biegania nie można oszczędzać, a oddychający i ładny strój się przyda, bo będzie wygodnie. No i nie będę się wstydziła w tym paradować po osiedlu. To do mnie jakoś tam przemawia, ale dalej mam wątpliwości, czy to nie za dużo...
Z drugiej strony – gdybym wydała taki majątek, to może trudniej byłoby mi potem przestać? W końcu jeśli wydałam na strój prawie pół pensji, to wstyd byłoby zrezygnować. Czy ktoś bardziej doświadczony może mi doradzić?
Kasia