Jestem 25-letnią dziewczyną rok po studiach magisterskich. Jestem dopiero na początku swojej ścieżki zawodowej, ale już zastanawiam się czy nie zagalopowałam się za daleko... Równy rok temu zaczęłam szukać pracy. Wiadomo jak wygląda to w naszym kraju, dlatego gdy znalazłam pracę w swoim zawodzie byłam bardzo szczęśliwa. Współpracownicy oraz szef okazali się bardzo w porządku, dlatego postanowiłam starać się ze wszystkich sił, aby pracować jak najlepiej. Szef - wszechstronnie wykształcony człowiek dobiegający pięćdziesiątki był bardzo pomocny oraz motywujący.
Pomimo dzielących nas ponad dwóch dekad, stanowiska oraz tytułów szybko zaczęliśmy zbliżać się do siebie. Szef zaczął wyróżniać mnie na tle innych pracowników (często znacznie bardziej doświadczonych), co niestety budziło zazdrość pośród niektórych. Potem doszły niewinne gesty - uściski, ciepłe uśmiechy, spojrzenia, delikatne masaże. Szef przechodząc obok łapał mnie za biodra, często całował w policzek na powitanie i pożegnanie - wszystko to, gdy nikogo nie było obok.
Doceniał moje wysiłki dla firmy - w ciągu roku pracy otrzymałam liczne premie oraz podwyżkę. Wszystko było super, aż do tamtego tygodnia. Udało nam się osiągnąć naprawdę spory sukces, więc siedzieliśmy w firmie do późna napawając się zwycięstwem. SAMI. W pewnej chwili szef przysunął się do mnie, zaczął mnie całować i rozbierać... Nie muszę chyba mówić co stało się później. Powiem jedno - było wspaniale! Zawsze brzydziły mnie dziewczyny, które uprawiają seks z mężczyznami w wieku swoich ojców, a teraz jestem jedną z nich.
Pieściłam jego ciało i ani trochę nie brzydziło mnie to, że jest tyle starsze od mojego. Wręcz przeciwnie, nigdy nie byłam tak podniecona! Teraz mam dylemat.
Z jednej strony bardzo chcę to kontynuować: on jest rozwodnikiem, więc nie rozbijam jego rodziny; świetnie się razem dogadujemy, seks był cudowny. Z drugiej jednak strony on jest moim szefem w wieku moich rodziców,boję się reakcji ich oraz współpracowników...
Póki co, nie powtórzyliśmy tego co wtedy zaszło, ale na drugi dzień M. przyszedł do mnie rano i patrzył z taką czułością w oczach, że wydaje mi się, że jestem w stanie pokonać wszelkie trudności...
Czytelniczki, co robić?
N.