Wątpię, żeby wszystkie dziewczyny mnie poparły, ale już taka jestem. Dziwna. Lubię czuć, że chłopak się o mnie troszczy, ale to nie powód, żeby pokazywał swoją wyższość. Tak właśnie patrzę na zwyczaj płacenia za kobiety. Wszędzie – za wspólną kolację w restauracji, kino, cokolwiek. Strasznie tego nie lubię. Zwłaszcza, jak jeszcze nie jesteśmy aż tak blisko.
Dla niektórych to może miłe i wygodne, ale dla mnie jest w tym coś upokarzającego. Płaci, bo co? Bo jest facetem? Czyli od razu ma więcej pieniędzy, jest zaradniejszy i to on rządzi? Skądś to się wzięło i staram się z tym walczyć. Z ostatnim chłopakiem poróżniła mnie właśnie ta sprawa. Tak się pokłóciliśmy przy kasie w kinie, że zerwałam z nim kontakt.
Teraz znowu ktoś się pojawił i nie wiem, jak ja mam to rozegrać...
Zobacz również: IDEALNA RANDKA: Nie czekaj, aż on zapłaci rachunek, bo możesz go już więcej nie spotkać!
Zaproponował wspólne wyjście do lokalu. Oczywiście się zgodziłam, bo dobrze mu z oczu patrzy, ale od razu zaznaczyłam, że każdy płaci za siebie. Uśmiechnął się, wymamrotał coś w stylu „tak, tak” i po sprawie. Nie wiem czy przyjął to do wiadomości czy przypadkiem nie dojdzie do kolejnej sceny w czasie płacenia rachunku.
Ja nie umiem inaczej. Bronię swoich przekonań. Rozsądny facet powinien się z tym pogodzić i przestać udawać macho. A zazwyczaj się wykłócają, bo podobno to dla nich upokarzające, żeby dziewczyna za cokolwiek płaciła...
Może ja coś źle robię i nie powinnam się tak upierać? Ale niby jak inaczej pokazać mu swoje poglądy...
Edyta
Zobacz również: Kiedy na randce MUSISZ za siebie zapłacić?