Tak jak 20 procent innych maturzystów, ja też nie zdałam tej okropnej matematyki. Wiedziałam, że to się tak skończy, bo jestem z tego przedmiotu beznadziejna. Potrafię wykuć materiał na sprawdzian, ale kiedy trzeba wiedzieć wszystko z trzech lat, wtedy okazuje się, że nic nie potrafię. Nie jestem głupia, ale nie mam do tego talentu. Na szczęście skończyło się tylko na oblaniu jednego przedmiotu i mogę go poprawiać.
Zaczęłam się nawet uczyć, chociaż wiem, że pewnie nic z tego nie wyjdzie. Ale rodzice mnie cisną i nie mam wyboru. Tylko, ze teraz pojawiła się inna sprawa. Otóż, chłopak zaproponował mi wspólny wyjazd do Włoch na wakacje. Jego siostra tam mieszka i powiedziała, że w czasie jej urlopu możemy u niej zamieszkać. Byłoby cudownie.
Tylko, że wtedy musiałabym zapomnieć o nauce i poprawce... Nie wiem już, co robić.
Jestem prawie pewna, że z tej poprawki nic mi nie wyjdzie. A dwa razy w jednym roku oblewać maturę, to chyba za dużo dla mnie. Najbardziej byłoby mi szkoda tych wakacji. Słońce, piękny kraj, zakwaterowanie za darmo... O czymś takim można tylko pomarzyć, a ja mam z tego rezygnować?! Nie mówiłam o tym jeszcze rodzicom. Najpierw sama chcę zadecydować.
Tylko, że nie potrafię... Z tego co wiem, to większość idzie poprawiać matmę. Kują od dnia wyników. Ja już nawet przestałam, bo nastawiłam się na ten wyjazd. Wiem, że trzeba wybierać ważniejsze sprawy, ale to chyba niczego nie zmieni. Teraz i tak nie zdam, a przynajmniej przeżyję wakacje życia.
Co byście na moim miejscu zrobiły?
Justyna