Słuchajcie, ja nie jestem z tych pustych panienek. Ani ze mnie tleniona blondynka, ani jakiś bezmózg. Chyba nawet wręcz przeciwnie, bo studiuję, pracuję i mam klasę. Nigdy bym się nie ubrała, tak jak one. Daleko mi też do ich zachowania. Ale co poradzić – jedno na pewno nas łączy. Uwielbiam mieć długie paznokcie.
Moje prawdziwe nie są zbyt mocne i ładne. Na dodatek strasznie wolno rosną. Nie mam więc innego wyjścia i muszę się ratować sztucznymi. Tipsy noszę z przerwami od wielu lat, ale widzę, jak się zmienia atmosfera wokół nich. Kiedyś to był fajny dodatek, a dzisiaj ludzie się z nich śmieją. Dlaczego tak to jest? Ja nie uważam, żeby one o mnie źle świadczyły!
To są przecież tylko paznokcie. Świadczą tylko o tym, że lubię dobrze wyglądać i o niczym więcej. Zaczyna mnie martwić, że przez nie jestem czasami odbierana niepoważnie. Bo jak ma tipsy, to na pewno głupiutka, zapatrzona w siebie, taka dziewczyna dresiarza. Ja nie mam nic z tym wspólnego!
A może sama sobie to wmawiam i ludzie wcale tak na to nie patrzą? Nie wiem, ale słyszę, co się czasami mówi. I widzę te puste dziewczyny, które też lubią zadbać o paznokcie. Różnica między nami jest taka, że one nie mają nic innego do roboty, a ja coś mądrego w życiu robię. Gdzieś nawet czytałam, że zadbana kobieta nie może sobie nic doklejać, bo wtedy przestaje być zadbana, a staje się tandetna.
Dlatego chcę Was zapytać, co Wy o tym tak naprawdę myślicie. Tylko szczerze. Ubieram się jak większość dziewczyn – jeansy, bluzki, sukienki. Nie świecę tyłkiem, ani piersiami. Nie lubię mocnego makijażu, nie farbuję włosów. Czy do tego wszystkiego tipsy w ogóle pasują? Ja się bez nich czuję, jakbym była naga.
Moje prawdziwe paznokcie to powinnam krótko ścinać, żeby się nie łamały. Takie dłonie nie za bardzo mi się podobają, więc dlatego to sobie robię. Powiedzcie mi, z czym Wam się tipsy kojarzą. Nie chcę robić z siebie głupka.
Lidia