Nie wiem czy ktoś będzie w stanie to zrozumieć, ale cóż... Chciałabym poprosić o radę dotyczącą dziecka, a nie mojego związku. Tak się ułożyło, że jestem od wielu lat z moim facetem. Nie mogę go nawet nazwać narzeczonym, tym bardziej mężem. Nie śpieszyło nam się do takich deklaracji, ślubu itd. Kocham go, on kocha mnie i jest dobrze. Jestem pewna, że to się nigdy nie zmieni. Z pełnym przekonaniem zdecydowaliśmy się na potomstwo. Rodzice namawiali, żeby najpierw uregulować niektóre sprawy, ale wyszło, jak wyszło.
Nadal według prawa jestem jego konkubiną, on konkubentem i spodziewamy się nieślubnego dziecka. Brzmi okropnie, wiem, ale żyjemy jak normalna rodzina. Nie przewidziałam tylko jednego problemu. On podszedł do tego jakoś ambicjonalnie i jak usłyszał, że będziemy mieć syna, to cieszył się jak wariat. Zwłaszcza, że będzie nosił jego nazwisko. No właśnie, nie wiem, czy jego...
Wydawało mi się, że w takich sytuacjach dziecko z automatu otrzymuje nazwisko matki. I tak chyba jest. Mogę wskazać inaczej, ale raczej nie widzę takiej potrzeby. Nie wykazał żadnej inicjatywy, jeśli chodzi o ślub, to niech ma za swoje. A tak serio – przyzwyczaiłam się do myśli, że synek będzie miał moje nazwisko i nie myślałam o innych opcjach. On mnie do tego zmusił.
Nie będę tłumaczyła nawet, jakie są argumenty po obu stronach, ale doszło do tego, że oboje uparliśmy się i trudno o porozumienie. Dla niego oczywiste jest jego nazwisko, dla mnie moje. Wierzę, że będziemy ze sobą do końca życia, może wreszcie to sformalizujemy, ale różnie bywa. Czułabym się lepiej, gdyby zgodził się zrezygnować z nazwiska. Oczywiście nie chce ustąpić i co z tym zrobić?
Ktoś powie, że to ja się uparłam i powinnam dać spokój. On jest dokładnie w tej samej sytuacji. No i jak teraz z tego wyjść? Pomyślałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie podwójne nazwisko. To chyba najlepszy kompromis, ale tu też pojawiają się wątpliwości... Wiem, że niektórzy tak robią, ale to jednak nie jest częsta sytuacja. Jeszcze dziewczynka z podwójnym nazwiskiem jakoś brzmi, ale chłopiec...
Mąż (to znaczy konkubent) też nie jest zachwycony, ale mówi, że jeśli inaczej się nie da, to niech będzie tak. Co o tym myślicie?
Karolina