Zaczęłam niedawno szukać pierwszej pracy i na razie nie wyglądało to dobrze. Wszędzie proponowali śmieciówki albo część etatu. Pensja marna. Najwięcej 1600 na rękę. Mnie to nie urządza, bo chcę się usamodzielnić. Nie interesuje mnie praca i mieszkanie dalej z rodzicami, bo chyba nie o to w życiu chodzi.
Za takie pieniądze nie ma żadnych szans na samodzielność, ale teraz chcą mi dać trochę więcej i już zaczynam się łamać. Dają 2 tysiące. Całego mieszkania to sobie za to nie wynajmę, ale ze współlokatorką już raczej tak. Do tysiąca coś takiego kosztuje w moim mieście.
No i teraz się zastanawiam, czy przyjąć ofertę i powiedzieć rodzicom o wyprowadzce.
Jeśli za pokój w mieszkaniu ze współlokatorką zapłacę 800-1000 zł, to drugie tyle zostanie mi w kieszeni. Do tego jakiś bilet miesięczny, jedzenie, czasem ciuch i pewnie nic więcej. Byłoby skromnie, ale na własny rachunek. Bardzo bym tego wreszcie chciała, bo na razie czuję się jak duże dziecko, które nie potrafi wziąć za siebie odpowiedzialności.
Pytanie - myślicie, że taka kwota mi wystarczy, żeby jako tako funkcjonować? Nigdy nie musiałam sobie za wszystko płacić i w sumie nie wiem. Czy zmieszczę się w 1000 zł z jedzeniem i innymi przyjemnościami?
Proszę o radę. Nie chcę podjąć złej decyzji i wrócić z podkulonym ogonem do rodziców…
Magda