Powiem szczerze, że nie wiem o co to całe zamieszanie. Nie czytałam żadnej części Greya i nie widziałam poprzednich filmów. Mniej więcej tylko wiem, o co w tym chodzi i dla mnie raczej bez szału. Sama z siebie bym się na to nie wybrała, ale dostałam właśnie zaproszenie.
Chłopak chce iść w walentynki na „Nowe oblicze Greya”. Nie wiem czy to do końca jego pomysł. Pewnie ktoś mu podpowiedział. Ale jest na tyle rozgarnięty, że powinien co nieco o nim wiedzieć. A prawda jest taka, że dla większości to synonim kiczu.
Zastanawiam się, za kogo on mnie ma…
Bilety kupione i pewnie nie będę miała wyjścia, ale niesmak pozostaje. Nie mógł wybrać czegoś bardziej ambitnego? Myślałam, że zna mój gust. Nie zachwycam się byle czym i lubię sztukę z wyższej półki. Powiedzmy sobie szczerze - Grey czymś takim na pewno nie jest.
Jest mi trochę przykro, że w ogóle przyszło mu to do głowy. Zupełnie tak, jakby miał mnie za jakąś prostaczkę, którą można zadowolić byle czym. Albo za zboczeńca, bo w tym filmie podobno dzieją się obleśne rzeczy.
Wybić mu to z głowy?
Aga