Pewnie mnie wyśmiejecie, że nie mam do siebie szacunku i sama jestem sobie winna, ale łatwo się mówi. Wydaje mi się, że kocham swojego chłopaka, chociaż ma niewyparzony język. Czasami powie o kilka słów za dużo. Albo zażartuje w taki sposób, że człowiekowi idzie w pięty. Wiele razy musiałam się przez niego wstydzić, a dalej z nim jestem...
Nie mogę mu nic zarzucić, poza jednym – bardzo często w towarzystwie mnie wyśmiewa. Inni faceci wspierają swoje kobiety, nie dają o nich powiedzieć złego słowa, a on działa zupełnie na odwrót. Inni nawet nie muszą mnie obrażać, bo on robi to za nich. Podobno tylko dla żartu, ale ile można tego znieść.
Nawet trudno powtórzyć konkretnie, co wygaduje, ale spróbuję. Może to Wam więcej o nim powie.
Pierwsza lepsza sytuacja – spotykamy jego znajomą na zakupach. Ona się chwali, że idzie na uniwersytet i w ogóle robi karierę naukową, a on jej gratuluje, przy okazji przypominając, że ja na żadne studia nie poszłam. Zrobiło mi się strasznie głupio, bo nie wiem jaki jest sens opowiadania takich rzeczy dziewczynie, którą widzę pierwszy raz w życiu na oczy.
Kiedy indziej, rozmowa w pubie. Siedzimy ze znajomymi i chłopcy zaczynają dyskutować o kobietach. Że za chudych nie lubią, ale prosiaki też nie są fajne. Na to mój chłopak wyskakuje ze stwierdzeniem, że on też nie lubi grubasek, chyba, że mnie. Wszyscy zaczynają się śmiać, a ja nie wiem co ze sobą zrobić.
Nawet przeprosił, ale i tak nie widzi swojej winy. Dla niego to tylko świetny żart.
Do tej pory nie reagowałam jakoś wyraźnie. Najwyżej było kilka cichych dni, godziliśmy się i znowu mnie w ten sposób zaskakiwał. On twierdzi, że powinnam się pozbyć swoich kompleksów i wtedy zrozumiem jego poczucie humoru. Bardzo jestem ciekawa, czy on też by znosił. Wątpię w to.
Wreszcie powiedziałam, że to dla mnie przykre i w takich momentach czuję się jak śmieć. Przytulił, przeprosił i kilka dni później znowu był jakiś przytyk do mojej osoby. Podobno kocha, ale uwielbia też ranić.
Czy ta znajomość w ogóle ma jeszcze sens?
Zuzanna