Chciałam pomagać niepełnosprawnym, ale nie daję rady. Rzucić studia? Ewelina

15.03.2018

Zawsze uważałam się za osobę wrażliwą na ludzkie cierpienie, a przy tym bardzo empatyczną. Rozczulałam się na widok chorych dzieci, upośledzonych, starszych. Gdybym mogła, to przytuliłabym każdego skrzywdzonego człowieka. Tak było do tej pory. Poszłam na studia, które od zawsze wydawały mi się czymś idealnym dla mnie. Moja specjalność to asystent osoby niepełnosprawnej, głównie intelektualnie. I takie też wybrałam praktyki. Jestem na nich od niedawna i szczerze mówiąc, mam tego dosyć.

Przyjęto mnie do ośrodka dziennej opieki dla osób upośledzonych. Mam styczność z dorosłymi osobami, które chorują na zespół Downa oraz wszelkie inne zaburzenia tego typu. Zachowują się jak duże dzieci. Rozmawia się z nimi jak z 4-letnim maluchem, a jedyne zajęcia, jakie mogę im zaproponować to malowanie albo granie na instrumentach. Wszystko to wychodzi im bardzo nieporadnie. Niby wiedziałam, co mnie czeka, ale teraz zrozumiałam, że nie dam rady.

Nie mam aż tyle cierpliwości, żeby każdemu wszystko tłumaczyć, znosić ich dziwne zachowania i humory. Doszło do tego, że tylko odliczam godziny do końca dniówki i marzę o tym, żeby pobyć w towarzystwie „normalnych” ludzi. Bardzo szanuję swoich podopiecznych, a równocześnie działają mi na nerwy. Mam wrażenie, że minęłam się z powołaniem. Te praktyki miały mi pokazać, że wybrałam idealne dla siebie studia, a wyszło coś zupełnie innego.

W tym momencie jestem w kropce. Nie wyobrażam sobie dalszego studiowania tego kierunku, ale z drugiej strony – szkoda tych wszystkich stresów, nauki, egzaminów. Mam zaczynać od nowa? A może jednak dobrnąć do końca i liczyć na to, że zmieni się moje nastawienie? Sama nie wiem. Podobno nie można robić nic wbrew sobie, a ja czuję, że właśnie to robię. Niepełnosprawnym niech pomaga kto inny, bo ja nie dam rady.

Mam nadzieję, że mnie nie zlinczujecie, ale ja zrozumiałam, że w niektórych okolicznościach brzydzę się tych ludzi. Oni bywają zbyt bezpośredni, nie mówiąc o tym, że trzeba im pomagać nawet w toalecie. Musisz zacisnąć zęby i zrobić to wbrew sobie. Codziennie po praktykach jestem wykończona. Nie tylko fizycznie, ale zwłaszcza emocjonalnie.

Jeszcze trochę nauki przede mną, a ja straciłam zapał. I jestem pewna, że nie dam rady zająć się tym zawodowo. Tracę czas idąc dalej, ale stracę go też rzucając studia. I bądź tu człowieku mądry...

Może znajdzie się ktoś, komu wydawało się, że minął się z powołaniem? Czy jest z tego jakieś dobre wyjście?

Ewelina

74 % tak
26 % nie

Polecane wideo

Komentarze (9)
Ocena: 4.67 / 5
gość (Ocena: 5) 15.03.2018 17:11
Nie rzucaj. Dokończ studia będziesz miała jakieś wykształcenie. Niekoniecznie musisz pracować w tym kierunku. Jest mnóstwo osób, które skończyły studia a nie pracują w wyuczonym zawodzie.
odpowiedz
gość (Ocena: 2) 15.03.2018 15:50
skoro tak bardzo chciałaś pomagać niepełnosprawnym mogłaś spróbować wolontariatu w jakiejś organizacji, bo do tego nie trzeba mieć skończonych studiów, a od razu byś zrozumiała, że Twoja wizja pracy z niepełnosprawnymi różni się od tego jak to wygląda w parktyce
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 15.03.2018 11:45
Nie ma czegoś takiego jak studia na specjalizacji asystent osoby niepełnosprawnej, jest studium w szkole policealnej, albo studia podyplomowe, chyba też jakieś kursy i to trwa 2 semestry, więc skoro masz już praktyki to chyba jesteś już na finiszy, więc lepiej zdać egzamin i mieć papier niż rzucać, jeśli to jakaś pedagogika o takiej specjalności to nie lepiej również skończyć, a magistra zrobić z czegokolwiek innego niż zaczynać studia od nowa? Albo ta historia jest wyssana z palca.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 15.03.2018 07:58
A może niech te wszystkie wielkie obrończynie i obrońcy życia się nimi zajmują? Niech adoptują niepełnosprawne dzieci, niech zostaną wolontariuszami w hospicjach, domach opieki, ośrodkach opiekuńczo - wychowawczych, albo pomagają chorym osobom w ich domach, albo nich regularni wpłacają pieniądze na jakąś fundację. Zamiast urządzać te bzdurne marsze życia albo robić kłamliwe wystawy antyaborcyjne, albo bezmyślnie klepać zdrowaśki na mszach przebłagalnych za grzechy aborcji i oddawać połowę emerytury ojcu Rydzykowi.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 15.03.2018 07:53
Ja zawsze chciałam być opiekunka osób starszych.Dopoki nie zachorowała moja babcia... Opiekowałam się nią 24 godz. Nawet nie zdajecie sobie sprawy co ona wyrabiala... Nie poznawala mnie wogole, krzyczała jakbym ja co najmniej obdzierala ze skóry a byłam naprawdę cierpliwa, uciekala z domu, robiła pod siebie, nożem obcinala ubrania, albo jadła kwiatki,w nocy jeden wielki krzyk albo gadanie do siebie. Dosłownie wszystko trzeba było od niej zabierać żeby sobie krzywdy nie zrobiła. A zaczęło się od niewinnego postawienia czajnika na gazie o którym zapomniała później już było coraz gorzej. Trwało to 8 lat.Może trochę pisze nie na temat ale w życiu nie mogłabym pracować przy takich czy innych upośledzonych osobach bo poprostu psychicznie nie dałabym rady. Dlatego zastanów się dobrze bo jeśli jednak nie masz powołania to wierz mi że nie warto.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie