Proszę Was o radę w trudnej sytuacji rodzinnej. Jestem w ciężkim położeniu. Z jednej strony ta „prawdziwa” rodzina, z drugiej – także bliska mi osoba. Może w skrócie – mój brat ożenił się z Izą 5 lat temu. Byli młodzi i nie do końca wyszło tak, jak powinno. Chyba nie dorośli do wspólnego życia, podejmowania ważnych decyzji i brania odpowiedzialności za siebie. Miłość szybko ustąpiła miejsca nienawiści. Rozwiedli się i przynajmniej ja odetchnęłam z ulgą. Strasznie się męczyli.
Brat oczywiście zarzuca jej wszystko co najgorsze, ale prawda jest taka, że był beznadziejnym mężem i się do tego nie nadawał. No to wymyśla, że ona się puszczała, wyrzucała pieniądze w błoto, knuła przeciwko niemu itp. Wiem, że to nie jest prawda, ale jakieś niestworzone historie. Lubiłam jego żonę od zawsze i wcale mi to nie minęło. Chociaż kontakt nam się z oczywistych względów urwał. Teraz dostałam zaproszenie na jej ślub...
Wiedziałam, że szybko się z kimś związała i trudno mieć do niej pretensje. Od rozwodu minęło sporo czasu i młoda dziewczyna przecież musi sobie ułożyć życie na nowo. Spotkałam się z nimi kilka razy na mieście, facet wydaje się bardzo sympatyczny. Oczywiście nie opowiadałam o tym w domu, bo brat z nami mieszka i wpadłby w szał. Cieszę się, że biorą ten ślub i przynajmniej ona wreszcie zapomni o tym pierwszym małżeństwie. Chciałabym pójść, ale to się w końcu wyda i nie wiem co moja rodzina na to powie.
Większość z nich ma klapki na oczach. Wierzą w te chore wymysły brata na jej temat i traktują ją jak zwykłą szmatę. Ona na to nie zasłużyła. Z tym nic nie zrobię. Tylko, że jak się dowiedzą, że ja tam idę, to powiedzą, żezdradziłam rodzinę. Jestem tego pewna. I co teraz? Chyba muszę wybierać, bo nie potrafię tego pogodzić.
Wiem, że nie znacie całej sytuacji, ale co mogłam, opisałam szczerze. Nie ma tu żadnych innych nieporozumień i podtekstów. Moja rodzina nie ma do niej odrobiny szacunku, bo odważyła się na rozwód. Brat nie nadawał się na męża i jemu też się w tym małżeństwie nie podobało. Gdyby się na to nie zdecydowała, to wreszcie by się pozabijali i tak by się to skończyło.
No to iść czy nie?
Katarzyna