Coraz częściej mówi się o konieczności stworzenia standardowej rozmiarówki ubrań, która obowiązywałaby we wszystkich sklepach odzieżowych. Aktualna sytuacja przypomina raczej absurd - nie dość, że ubrania tego samego rozmiaru różnią się między poszczególnymi markami, to nawet kupując w jednej sieciówce nie można być niczego pewnym.
Dowód? Ona kupiła przez Internet trzy pary teoretycznie identycznych jeansów w tym samym miejscu, a każda z nich okazała się różnej wielkości. Nie chodzi o centymetr różnicy, ale nawet kilka w obwodzie. To nie pierwsza taka historia, więc problem wydaje się jak najbardziej realny. W efekcie nigdy nie można kupować odzieży bez jej mierzenia. Nie wspominając o naszych coraz większych kompleksach. Skoro miesiąc temu mieściłam się w spodnie 38, a dziś są o wiele za małe, to znaczy, że przytyłam…
Albo firma postanowiła sobie z nas zadrwić. Trudno inaczej wytłumaczyć ostatnie zakupy Melanie Lisle.
.@newlook how can you explain the same jeans style in the same size, but three completely different sizes!? pic.twitter.com/fuxl2GLDKA
— Melanie Lisle (@melfields) 25 lutego 2018
- New Look, jak wytłumaczycie fakt, że jeansy tego samego typu i w tym samym rozmiarze, okazują się być zupełnie różnej wielkości? - pyta zszokowana klientka. I nie można się jej dziwić, bo ogromna różnica widoczna jest gołym okiem.
Tylko najjaśniejsza para pasowała na nią idealna. W środkowe spodnie ledwo się zmieściła, bo były bardzo opinające. Te na pierwszym planie nie przeszły nawet przez jej biodra. A teoretycznie niczym się nie różnią.
- Poczułam się strasznie, kiedy kolejne jeansy na mnie nie pasowały. Jestem za tym, by uporządkowano numerację ubrań, bo teraz muszę tracić czas na ich zwrot - wyznaje w rozmowie z "The Sun”. Przy okazji straciła też sporo nerwów.