Biedronka, Lidl, Tesco – to tam Polacy najczęściej kupują ubrania (Nie stać nas na ciuchy z sieciówek?)

Kupujemy coraz więcej, ale coraz tańszych ubrań. Dyskonty i hipermarkety liczą zyski.
Biedronka, Lidl, Tesco – to tam Polacy najczęściej kupują ubrania (Nie stać nas na ciuchy z sieciówek?)
26.06.2013

Jeszcze kilka lat temu Polacy wydawali na ubrania nieco ponad 20 miliardów złotych rocznie. W ubiegłym roku kwota ta wzrosła do ponad 30 miliardów. Wydaje się więc, że kryzys nam nie straszny i pozwalamy sobie na coraz więcej. To tylko część prawdy. Inne dane mówią także o tym, że drastycznie spada liczba sklepów odzieżowych. Skąd taka rozbieżność? Okazuje się, że coraz większy wpływ na to, co nosimy, mają wielkie sieci handlowe. Ekskluzywne butiki i znane sieciówki muszą liczyć się z coraz większą konkurencją ze strony dyskontów i hipermarketów.

Można przewrotnie powiedzieć, że polska moda to nie Chanel, Prada, Zień czy Baczyńska, ale coraz częściej Biedronka, Carrefour i Tesco. Ogólnie wydajemy więcej, ale na odzież coraz gorszej jakości (przynajmniej teoretycznie). Nie zwracamy uwagi na metki i znane nazwiska projektantów, bo zwyczajnie nas na to nie stać. W markecie kobieta jest w stanie ubrać się od stóp do głów nawet za kilkadziesiąt złotych, podczas gdy za taką kwotę można kupić zaledwie jeden t-shirt w sieciówce i raczej nic w sklepie z wyższej półki.

W sklepach wielkopowierzchniowych sprzedaje się już ok. 7 proc. odzieży i obuwia w skali całego polskiego rynku. To ponad 2 miliardy złotych – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”. Przykładem może być Tesco, w którym tekstylia stanowią już 10 proc. obrotów. Sprzedaż ubrań marki F&F wzrasta co roku o kilkanaście-kilkadziesiąt procent. Podobnie w opisywanej przez gazetę sieci E.Leclerc. W tym przypadku odzież stanowi już 1/4 sprzedawanych towarów, nie wliczając żywności.

- Inne sieci skrzętnie ukrywają, ile zarabiają na tekstyliach oraz jak ważna jest to dla nich już kategoria. Z naszych wyliczeń wynika jednak, że ich obroty w tej kategorii kształtują się średnio na poziomie 100–150 mln zł – donosi „DGP”. Nic więc dziwnego, że kolejne duże sieci tak mocno stawiają na tekstylia. Przykładem może być np. dyskont Lidl, który co tydzień oferuje w swoich sklepach nową serię ubrań. - Można oszacować, że w skali roku sprzedaje ponad 4 mln sztuk bluzek, sukienek czy spodni - twierdzi autor artykułu.

Często niższa jakość i wartość wizualna najwyraźniej nie zniechęcają Polaków. Wolimy kupować odzież i obuwie w tych samych sklepach, w których zaopatrujemy się w artykuły spożywcze. To oczywista oszczędność pieniędzy, ale także czasu. Co ciekawe, równocześnie wspieramy rodzimy biznes. Popularność odzieży z marketów „cieszy polskie szwalnie i mniejszych wytwórców. Bo oni otrzymują coraz więcej zleceń od marketów, które stawiają głównie na krótkie, czyli stosunkowo niewielkie kolekcje. Kto dokładnie szyje dla marketów, tym sieci się nie chwalą. Z naszych ustaleń wynika, że są to często lokalni wytwórcy - czytamy w artykule.

Czy moda wprost z dyskontów i hipermarketów to kwestia wyłącznie coraz gorszej sytuacji finansowej wielu polskich rodzin? A może towary te niewiele różnią się od odzieży znanych i cenionych za jakość firm wyspecjalizowanych w tym segmencie rynku?

Polecane wideo

Komentarze (58)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 27.06.2013 21:22
ciuchy z ff sa lepszej jakosci niz z sieciówek-nic nie farbuje, nie kurczy sie, swietne naturalne przyjemne dla ciala materialy;) polecam naprawde;)
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 27.06.2013 20:59
nie każdy patrzy na metkę jaką ma dany ciuch. W droższych sklepach po prostu nie opłaca się kupować. ile razy zdarzyła mi się taka sytuacja, że kupiłam jakąś bluzkę, spodnie czy sukienkę w drogim markowym sklepie a później na mieście widziałam IDENTYCZNĄ za jedyne 50 zł a nie 160 ! ;/ także to, że ktoś kupuje w tańszych sklepach nie oznacza tego, że go nie stań na coś markowego. nie zawsze markowe oznacza najlepsze.
odpowiedz
Aeiouaeiouprprprpr (Ocena: 5) 27.06.2013 10:06
Nieprawda, że ciuchy np. z takiego Lidla są kiepskie, jeśli chodzi o jakość. Nie spierają się, nie rozciągają, ani nie farbują, w przeciwieństwie do ciuchów z sieciówek. Większość dziewczyn tak naprawdę jara się samym faktem kupna ubrania w galerii handlowej (bo to takie modne), a nie tym, że to coś jest ładne. Gdyby w ukochanym Reserved albo Mohito sprzedawali worki po ziemniakach z dodatkowym otworem, to też by leciały, bo liczy się metka. A kto na to wszystko zarabia?
odpowiedz
Natalia (Ocena: 5) 26.06.2013 22:40
Kupiłam raz dzinsy za 100zł w sieciówce, przetarły się po 3msc, te z tesco wytrzymały już pół roku i nie wiem ile jeszcze dadzą radę, a zapłaciłam za nie tylko 50zł :)
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 26.06.2013 22:30
ostatni zakup - jeansowe spodenki w lidlu - 28 zł a za to bardzo modny fason :)
odpowiedz

Polecane dla Ciebie