Od jakiegoś czasu coraz częściej mówi się o zjawisku beznessu, czyli związku dla pieniędzy i wizy. Obcokrajowcy z Afryki oraz Bliskiego Wschodu szukają kobiet, które stają się ich przepustką do lepszego życia. Mężczyźni rozkochują w sobie mieszkanki Europy, a następnie nakłaniają je do małżeństwa. Dzięki niemu mogą zamieszkać na kontynencie europejskim na stałe, a oprócz tego liczą się dla nich także inne profity – seks oraz pieniądze. Nieświadome dziewczyny łatwo dają się nabrać na słodkie słowa i wyznanie miłości do grobowej deski. Arabowie potrafią czarować i mówić wybrankom to, co pragną usłyszeć. Gdy cel zostaje osiągnięty, czyli przeprowadzają się do Europy, wielu z nich porzuca żony i emigruje do wybranego przez siebie kraju. Najczęściej są nim Niemcy.
Emilia ma dużo do powiedzenia na ten temat. W Polsce poznała Pakistańczyka, który chciał ją wykorzystać, aby pozostać w Europie na stałe. Po pewnym czasie znajomości usłyszała: „Kończy mi się wiza. Tylko małżeństwo może uratować naszą miłość”. Dziewczyna nie od razu zorientowała się, że padła ofiarą naciągacza. W mailu do naszej redakcji pragnie przestrzec inne naiwne zakochane, które wierzą w każde słowa swojego księcia.
- A. poznałam na spacerze. Wybrałam się na przechadzkę z koleżanką, a on mnie zaczepił. Na początku nie chciałam wdawać się z nim w dłuższą pogawędkę, a wtedy on błyskawicznie podbiegł do ulicznego sprzedawcy kwiatów, kupił bukiet róż i dogonił mnie. Koleżanka, śmiejąc się, stwierdziła, że nie mam wyjścia, muszę się z nim umówić. Przyznaję, że jego zachowanie zrobiło na mnie wrażenie. Bardzo rzadko dostawałam od swoich byłych kwiaty i nigdy bez okazji. Poczułam się wyróżniona, piękna, wyjątkowa... A. wziął ode mnie numer i umówiliśmy się kilka dni później.
Zobacz także: Exclusive: Mój chłopak z Egiptu
Fot. iStock.com
Chociaż niepokoiło mnie pochodzenie A. - był Pakistańczykiem, dość szybko mnie do siebie przekonał. Słyszałam niejedno o terrorystach, ale nie jestem rasistką i nie osądzam ludzi na podstawie takich informacji, jak kraj pochodzenia i wyznanie. Bo A. oczywiście praktykował islam. Zaimponował mi jego biegły angielski oraz wyższe wykształcenie. A. skończył inżynierię morską i bardzo chciał znaleźć zatrudnienie w Europie. Powiedział, że w zasadzie może mieszkać wszędzie, ale najchętniej w Niemczech, bo ma tam dwóch żonatych kuzynów, a wiadomo, że przy rodzinie zawsze łatwiej. Spytał się, czy nie wyjechałabym z nim, ale wzięłam to oczywiście za żart. Ogólnie rozmowa się kleiła, a on pozytywnie mnie zaskoczył. Na koniec wyznał mi miłość, ja jednak wyśmiałam go. Wtedy oburzył się i zaczęło do mnie docierać, że może naprawdę coś do mnie poczuł.
A. nigdy nie poprosił Emilii o pieniądze, chociaż obawiała się tego. Dziewczyna słyszała o przypadkach wykorzystywania Europejek przez obcokrajowców ze względow finansowych.
- Utrzymywał się z pieniędzy, które dostał po rodzicach. Opowiedział mi, że oboje zmarli, a reszta jego najbliższej rodziny rozjechała się po świecie. Nigdy nie miałam wrażenia, że potrzebuje szybkiej gotówki. Gdy wychodziliśmy na miasto, nigdy nie pozwolił mi za siebie zapłacić, co również sprawiło, że zaczęłam inaczej na niego patrzeć. Niepokoiło mnie, że nie znam nikogo z jego otoczenia, ale wkrótce - zupełnie jakby czytał mi w myślach – przedstawił mi kilku swoich znajomych. Byli to sami obcokrajowcy, ale w związkach z Polkami. Tylko jeden z kolegów miał dziewczynę innej narodowości – Angielkę.
Wkrótce A. zaczął przebąkiwać o ślubie. Zaczął o nim wspominać po ok. 2 miesiącach znajomości. W tym czasie już regularnie ze sobą sypialiśmy, a ja bardzo się zakochałam. Mimo wszystko uznałam ślub za niepotrzebny pośpiech.
Fot. iStock.com
A. bardzo się zdenerwował, gdy Emilia poprosiła o zwłokę. Zarzucił jej, że go nie kocha i że ich miłość jest skazana na porażkę. „Wkrótce kończy mi się wiza. Tylko małżeństwo może uratować naszą miłość” - powiedział.
- Słyszałam o obcokrajowcach, którzy żenią się z Europejkami tylko po to, aby zdobyć wizę, ale nie przypuszczałam, że tak może być w moim przypadku. Wmawiałam sobie, że A. jest wykształcony i ma pieniądze, więc w naszym przypadku chodzi tylko o formalność, która i tak by się dopełniła po pewnym czasie. Przecież wizowcy to osoby bez wykształcenia, które liczą na lepsze życie – tak sobie tłumaczyłam. A mój A. miał wyższe wykształcenie i pieniądze. Nie chciałam ślubu tak szybko, bałam się, ale on mnie przekonał. Nawet rodzicom nie nie powiedziałam. Powiadomiłam ich dopiero po fakcie. Pominę ich reakcję na wiadomość o zawarciu związku małżeńskiego z Pakistańczykiem.
A. dostał zgodę na dwa lata pobytu w Polsce. Samo zawarcie małżeństwa nie wystarczy, aby obcokrajowiec uzyskał polskie obywatelstwo, ale otwiera do tego furtkę... Mężczyzna oraz jego żona wynajęli mieszkanie i nic nie zapowiadało tragedii, która spotkała dziewczynę.
- Było cudownie, pomimo tego, że on jest muzułmaninem, a ja chrześcijanką. Co prawda jadł tylko halal, a ja nie potrafiłam przyrządzać takich dań i miałam obiekcje do zabijania zwierząt w ten sposób, ale potrafił sam przyrządzić jedzenie. Na początku irytował mnie też jego nawyk modlitwy, ale się przyzwyczaiłam. Po kilku tygodniach dowiedziałam się, że A. nie ma już żadnych pieniędzy. Ja utrzymywałam nas oboje, chociaż było mi bardzo trudno, jako że studiowałam zaocznie. Mąż szukał pracy, ale nie mógł znaleźć. Dziwiłam się, że z takim wykształceniem i świetną znajomością angielskiego ma kłopoty. Zaczęłam obawiać się, że oszukał mnie w sprawie studiów.
Fot. iStock.com
Niedługo potem A. wyjechał. Bez słowa pożegnania. Bez żadnej informacji, gdzie jest.
- Nie odpowiadał ma SMS-y i telefony. Przez pierwszych kilka dni bałam się, że coś mu się stało i nawet zgłosiłam zaginięcie na policję. Do dziś pamiętam kpiący uśmiech policjanta i jego pytanie, od jak dawna jesteśmy małżeństwem i jak dobrze znam męża. Gdy odpowiedziałam, machnął rękę i stwierdził, żebym poszukała ukochanego w Niemczech. Słyszał już o takich przypadkach.
Nie chciałam wierzyć. Byłam załamana i przestałam chodzić do pracy, w efekcie czego zwolnili mnie. Nic do mnie jednak nie docierało. Tak bardzo kochałam A. i tak bardzo mu ufałam. W końcu skontaktowałam się z dziewczyną jednego z jego kolegów. Była zdziwiona, że jestem w Polsce, bo A. przecież wyjechał do Niemiec. Opowiedziałam jej wszystko, a ona nazwała na głos to, czego bałam się wypowiedzieć nawet w myślach – padłam ofiarą naciągacza. Byłam dla niego przepustką do Europy.
Dziewczyny nie wierzcie we wszystkie słowa ukochanych pochodzących z krajów północnej Afryki i Azji. Im chodzi o stały pobyt tutaj. Choćby prawili najsłodsze słówka, nie dajcie się omamić.