Kochasz swojego faceta, ale perspektywa zbierania jego brudnych skarpetek z każdego możliwego miejsca w mieszkaniu skutecznie zniechęca cię do ślubu? Jednocześnie marzysz o ustatkowaniu się? Żaden problem – wzorem wielu amerykańskich par zrezygnujcie ze wspólnego mieszkania.
Brzmi nierozsądnie, prawda? W końcu istotą małżeństwa jest wspólne życie pod jednym dachem i dzielenie ze sobą trudów dnia codziennego. Ale czy właśnie nie ta szara rzeczywistość jest najczęstszą przyczyną rozwodów? A wystarczy dać sobie od siebie odpocząć i wszystko może ułożyć się inaczej.
Pary, które po ślubie decydują się na osobne mieszkania zgodnie twierdzą, że jest to opcja idealna.
- Dzięki takiemu układowi czujemy się nie jak stare małżeństwo, ale jak para kochanków, będących wciąż na etapie randkowania. – tłumaczył w reportażu przygotowanym przez telewizję CBS 2 pewien mąż, który wybrał ten sposób życia.
To nie jedyny pozytyw: małżonkowie nie mieszkający ze sobą, unikają niepotrzebnych konfliktów, spowodowanych przez błahostki związane z denerwującymi obie strony nawykami.
Miłość na odległość w USA zyskuje na popularności. Jej zwolennikiem od wielu lat jest sam Woody Allen, który zdecydował się właśnie na takie życie ze swoją żoną. Podobnie zresztą jak ponad 3,5 miliona amerykańskich małżeństw.
Co myślicie o takim małżeństwie na odległość?
SŻ