Na pomysł stworzenia pigułki miłości naukowcy wpadli, obserwując procesy biochemiczne w ludzkim organizmie. Głównym jej składnikiem byłby hormon - oksytocyna, który odgrywa ważną rolę w trakcie porodu (odpowiada za skurcze macicy) i podczas karmienia piersią.
Profesor Larry Young z Emory University w Atlancie przeprowadził testy z użyciem oksytocyny na nornicach, które znane są z monogamii (wiążą się z jedną partnerką na całe życie). Podczas badania użyto hormonu w sprayu, który psiknięto w nozdrza samicy. Efekt był natychmiastowy - nornica zaczęła się interesować wszystkimi samcami w okolicy. Natomiast obniżenie poziomu oksytocyny powoduje u samic utratę zainteresowania partnerem, porzucają go i z żadnym innym nie wiążą się na stałe.
Oksytocyna działa też na ludzi, jej podanie sprawia, że stajemy się bardziej ufni i bardziej wrażliwi na emocje innych, a przez to czulsi. Już teraz producenci feromonów zaczęli dodawać ten hormon do preparatów. Jednak do powstania prawdziwej pigułki miłości jeszcze daleko.
Produkt ten, wbrew pozorom, nie ma tylko typowo przedmiotowego zastosowania. Australijscy lekarze chcieliby go wykorzystywać w terapiach małżeńskich. Doktor Young główne jego zastosowanie upatruje w terapii autyzmu, który powoduje zaburzenie umiejętności nawiązywania i podtrzymywania kontaktów międzyludzkich.