Gdy wpadasz w sidła miłości przestajesz liczyć z głową. Eleganckie perfumy, kolacje przy świecach i seksowna bielizna kosztują, ale zysk z takich inwestycji jest bezcenny. Niestety przychodzi taki moment, kiedy przepłacamy nie tylko portfelem.
To normalne, że najważniejsza jest nasza druga połówka. Poświęcamy jej najwięcej czasu i uwagi, właśnie wtedy zaczyna brakować nam chwili na spotkanie z przyjaciółką. Tak długo czujemy się zmuszeni odkładać spotkania, że w końcu przestajemy dostawać zaproszenia na kolejne. Grono najbliższych znajomych kurczy się raptownie, a na ich miejsce wchodzi związek.
„Kiedy ludzie wchodzą w związek uczuciowy, zamiast odnajdywać się w typowej, pięcioosobowej grupie przyjaciół, pozostają wśród czterech. W tym wypadku czwartą osobą jest partner. Wynika z tego, że w rzeczywistości tracimy dwóch przyjaciół.” - mówi profesor Dunbar z Uniwersytetu w Oksfordzie. Naukowiec, badając wpływ związków na sieci społeczne, dowiódł, że człowiek w przeciągu swojego życia ma szansę poznać i polubić się z maksymalnie 150 osobami, włączając w to członków rodziny.
Najwyżej pięciu ze 150 znajomych, może znaleźć się w kręgu, najbliższych przyjaciół. Mowa tu o osobach, z którymi widujemy się przynajmniej raz w tygodniu i prowadzimy rozmowy na tematy osobiste. Gdy pojawia się ukochana osoba, dwoje z nich odchodzi i na polu zostaje wycedzona trójka.
Można przypuszczać, że razem z odejściem miłości, wrócą stare przyjaźnie, ale któż z zakochanych chciałby to sprawdzić?
Ciekawostką jest to, że śledząc Facebooka, prof. Dunbar, zauważył, że średnia „przyjaciół” u użytkowników serwisu, to oczywiście 150 osób. W tym, mężczyźni mają ich więcej niż kobiety! Profesor wyjaśnia to tym, że faceci chcąc być atrakcyjnym, prześcigają się w liczbie dodanych znajomych i to jest coś, co po prostu leży w ich męskiej naturze, a nie w umiejętności poznawania ludzi.
A Wy ilu macie znajomych na portalach społecznościowych?
Olivia Podlecka