O prostytuowaniu się kobiet wiemy niemal wszystko. Jak pracują, na co mogą zachorować, gdzie przyjmują klientów, jak się ubierają, itp. Męska strona w tej branży owiana jest jakby tajemnicą. Znamy niewiele szczegółów, a przecież chcemy wiedzieć więcej. Męska prostytucja to temat tabu. Schowany, zamieciony pod dywan. Nie ma statystyk, nie ma sondaży, ale są fakty - mężczyźni, którzy mówią o tym, że sprzedają się za pieniądze!
Najczęściej to szybka i łatwa gotówka jest motorem, skłaniającym młodych ludzi do oddawania się za pieniądze. Również brak perspektyw w rodzinnych miastach oraz brak wykształcenia. Młodzi mężczyźni uciekają do dużych miast, typu Warszawa.
Początki wyglądają różowo. Dzwoni się na jakiś numer znaleziony w gazecie, odbiera miły głos. To właściciel agencji. Wydaje się sympatyczny i przyjacielski, chcący pomóc, rozumiejący. Obiecuje złote góry. Ale prawda bywa o wiele bardziej brutalna. Wszystko jest fajne, póki mężczyźni – prostytutki chcą pracować, ale gdy mają dość i decydują się na odejście z agencji - zaczynają się szantaże. Zabieranie dokumentów, zastraszanie, że o wszystkim dowie się najbliższa rodzina.
Agencje z prostytutkami są jak getta. Bardzo szczelne, hermetyczne. Tylko wtajemniczeni wiedzą, gdzie się znajdują. Często są to zwykłe małe mieszkania, w których męskie prostytutki pracują i mieszkają jednocześnie. W dwóch pokojach mieszka 5, 6 chłopaków. Gdy jeden ma klienta (klientkę), reszta siedzi w kuchni. Same sobie wyobraźcie, jak to wpływa na psychikę tych młodych mężczyzn.
Niektórym jednak udaje się wyrwać z tego środowiska. Inni zostają, bo albo chcą, albo nie mają wyjścia. I jedni, i drudzy skazują się na zmarnowanie życia! Bo pracę w agencji towarzyskiej przypłacają poważnymi problemami psychicznymi. Po kilku latach człowiek staje się emocjonalnym wrakiem, niezdolnym do życia.
męskie prostytutki, jak wskazują szczątkowe statystyki, bardziej się „szanują” niż kobiety sprzedające się za pieniądze. Po pierwsze, nie stoją na ulicy, choć i takie przypadki się zdradzają. Jakiś czas temu powstał nawet program dokumentalny poświęcony ”Męskim prostytutkom” stojącym w okolicy pl. Trzech Krzyży.
Chłopcy do towarzystwa wybierają (na pozór) „ekskluzywne agencje” i sprzedają się za (również na pozór) duże pieniądze. Jak duże? Zależy od agencji i procentu, jaki mają zagwarantowany od stosunku. Jak twierdzą co niektórzy, wszystko jest kwestią szczęścia. Można trafić do uczciwej agencji, jak i do miejsca powiązanego z mafią. Bo tego typu pracodawcy najczęściej ściśle współpracują ze światkiem przestępczym.
Podobno w Polsce ten rodzaj zarobkowania cały czas nie przynosi oczekiwanych przez mężczyzn korzyści. Nie są to tak duże pieniądze, jak by sobie tego życzyli. Często dostają jedynie 30 procent, z kwoty za stosunek seksualny. Ale bywa i tak, że biorą po 500 zł za „spotkanie”, z czego dostają 80 procent. Niektórzy wyciągają nawet do 10 tys. miesięcznie.
Męska prostytutka, która już zatrudni się w agencji, nie ma prawa wybrzydzania. Musi iść do łóżka z każdym, kto sobie tego życzy, i zrobić to, czego klient chce. W przeciwnym razie wyciągane są surowe konsekwencje - pobicia, szykany, zastraszania.
Co ciekawe, zdarzają się chłopcy, którzy wcale nie są w potrzebie finansowej, a pomimo to prostytuują się. Zdarzają się tacy, którzy pochodzą z tzw. zamożnych rodzin, a to, co robią, to nic innego jak tzw. „ekstremalne doznania”. Trochę nas jednak dziwi tego rodzaju forma „rozrywki”…
Wielu młodych, żądnych wrażeń oraz dużych pieniędzy chłopaków opuszcza Polskę i wyjeżdża do Londynu. Tam zarobki są co najmniej dwa razy takie jak w kraju. To właśnie tam jest szansa na zarobienie „prawdziwych” pieniędzy. Wizja niebotycznych sum skusiła już wielu młodych Polaków do wyjazdu. Rodziny męskich prostytutek żyją w słodkiej nieświadomości. Myślą, że ich ukochany syn studiuje i „normalnie” pracuje.
Kolejną zachętą do sprzedawania ciała za granicą jest to, że można być samodzielnym. Nie wiązać się z żadną agencją. Wystarczy regularnie umieszczać ogłoszenia, w określonych miejscach.
Jeśli sądzicie, że praca męskiej prostytutki nie wymaga żadnych poświęceń, to was zaskoczymy. Tutaj liczy się fizyczność, nie wyglądasz - nie zarabiasz. Dlatego młodzi chłopcy wydają duże kwoty na siłownię, kosmetyki i ubrania. Nigdy też nie wiadomo, na jakiego klienta się trafi. Niektórzy po prostu szukają towarzystwa. Więc trzeba z nim (nią), o czymś rozmawiać. A chodzi przecież o to, aby przywiązać klienta do siebie, by częstotliwość spotkań rosła, podobnie jak liczby na koncie w banku.
W naszym kraju nikt sobie nie zaprząta głowy problemem. Nie opracowano żadnych rzetelnych danych na temat męskiej prostytucji, w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, gdzie – według Home Office – prostytucją trudni się około 40 tys. mężczyzn w wieku od 19 do 45 lat, w tym ponad 40 proc. to obcokrajowcy – także Polacy…