Ideał mężczyzny dla każdej z nas oznacza co innego. Zazwyczaj jednak zgodnie twierdzimy, że wymarzony partner powinien być czuły, zaradny, odpowiedzialny, zabawny i poważny, kiedy trzeba. Nie miałybyśmy także nic przeciwko, gdyby na dodatek był nieziemsko przystojny, wysportowany i dbał o siebie. Estetyka jest dla nas ważna, ale jak się okazuje – nigdy nie powinna być najważniejsza. W przeciwnym razie nic z tego nie wyjdzie.
Badania naukowe udowadniają, że tajemnica udanego związku to podział ról. To nie facet powinien błyszczeć. Zdecydowanie najlepiej sprawdza się układ, kiedy kobieta jest obiektywnie atrakcyjna, a mężczyźnie daleko do Brada Pitta. Im brzydszego wybierzesz sobie partnera, tym większe prawdopodobieństwo, że wasza miłość przetrwa wszystko.
Tyle w teorii. A jak to wygląda w praktyce? Poznajcie historie trzech dziewczyn, które spotykają się z „brzydalami”.
Fot. Thinkstock
- Miałam spore wątpliwości, zanim się związaliśmy, bo kompletnie nie kręcił mnie fizycznie. Jego cudowny charakter oczarował mnie jednak do tego stopnia, że postanowiłam spróbować. To była najlepsza decyzja w moim życiu. Po pierwsze wiem, że mój facet nigdy mnie nie zdradzi (bo nikt poza mną go nie będzie chciał, haha). Po drugie zawsze będzie mnie uważał za ósmy cud świata. A po trzecie uroda kiedyś przeminie, dlatego dobrze się związać z kimś, kto ma cudowny charakter. A mój facet pod tym względem nie ma konkurencji.
Fot. Thinkstock
- Mój eks potrafił wypomnieć mi każdy pryszcz i porównywać swoją cerę do mojej. Albo przyglądać się moim udom i sprawdzać, czy mam cellulit. No chore.
Kacper jest zupełnie inny. Ciągle od niego słyszę, że jestem idealna, że nic by we mnie nie zmienił. Świetne jest w nim to, że mimo własnej nieatrakcyjności kompletnie nie ma kompleksów. Wie, że jest dużo brzydszy ode mnie i podchodzi do tego z humorem.
Z żadnym innym chłopakiem nie było mi tak dobrze. Kiedyś namawiałam go na siłownię i na kuracje pobudzające porost włosów, ale przestałam to robić. On nie musi być ideałem. Jego charakter jest dla mnie najważniejszy.
20 rzeczy, których faceci NIE ZNOSZĄ w kobietach: Robienie dzióbka, ciągła ochota na zakupy...
Fot. Thinkstock
- Może zacznę od opisania siebie i mojego chłopaka. Ja mam 176 cm wzrostu, jestem szczupła, ale mam krągłości gdzie trzeba; moje włosy są ciemnobrązowe i długie, a twarz jest naprawdę ładna. Dwukrotnie dostałam propozycję zostania fotomodelką, ale mam w życiu inne priorytety, więc odmówiłam. Z kolei mój facet ma 177 cm wzrostu (w szpilkach przewyższam go o głowę), na czole robią mu się zakola, a jedyny mięsień, jaki posiada, to mięsień piwny.
Wszyscy się dziwią, że jestem z Kacprem. Wielokrotnie słyszałam, że mogłabym mieć każdego i że marnuję się przy takim chłopaku. Ale prawda jest taka, że nie zamieniłabym go na nikogo innego.Byłam wcześniej w związkach z atrakcyjnymi facetami. I miałam wtedy wrażenie, że rywalizują ze mną na urodę. Poważnie.
Fot. Thinkstock
- Uważam, że jestem ponadprzeciętnie ładna. Niektóre dziewczyny mają ładną buzię, ale ich ciału daleko do perfekcji. Albo mają zgrabną sylwetkę i dobrą twarz, ale włosy cienkie i rzadkie. A mnie natura jakoś niczego nie poskąpiła. Mój wzrost jest w sam raz, ciało zgrabne (choć nigdy nie ćwiczę i jem, co chcę), włosy mam gęste i lśniące jak z reklamy, paznokcie zdrowe i o ładnym kształcie. Nie mogę narzekać.
Od dziecka słyszałam, że jestem śliczna i że powinnam karierę w telewizji robić. W mojej rodzinie rodzą się zresztą same piękne kobiety. Babcia mimo podeszłego wieku jest urodziwa, za moją mamą do tej pory oglądają się młodsi faceci, a ja też nigdy nie narzekałam na brak powodzenia.
Fot. Thinkstock
- Moja uroda czasami mnie jednak denerwowała. Faceci traktowali mnie przedmiotowo, większość z nich liczyła tylko na przygodę na jedną noc. Nigdy nie miałam też prawdziwej przyjaciółki, bo dziewczyny czuły się przy mnie niepewne i brzydkie. Nauczycielki ze szkoły mnie dyskryminowały, a szefowa w pracy mnie nie znosiła, bo sama była stara i gruba. Więc trochę minusów bycia ładną poznałam.
Tak właściwie to od zawsze miałam tylko jednego prawdziwego przyjaciela. Był nim syn znajomych moich rodziców. Przez całe życie traktowałam go jak brata, choć wiedziałam, że się we mnie podkochuje. Nie miał jednak u mnie szans, bo był zwyczajnie… brzydki. Jako nastolatek miał problem z trądzikiem i teraz jego buzia ma pełno bruzd i dołków. Nie jest też ani wysoki, ani dobrze zbudowany.
Pewnego dnia, po skończeniu kolejnego beznadziejnego związku, doszłam jednak do wniosku, że może powinnam dać szansę mojemu przyjacielowi.
Fot. Thinkstock
- To ja zaczęłam go adorować i zachęcać do wyjścia ze strefy friendzone. W kwietniu minie rok, odkąd jesteśmy razem. Nigdy nie byłam szczęśliwsza niż teraz. Wreszcie czuję, że ktoś mnie kocha naprawdę, a nie tylko leci na mój wygląd. Cieszę się, że zaczęliśmy od przyjaźni, bo to solidna podstawa do stworzenia czegoś poważnego. I nawet jak ludzie patrzą na mojego faceta z politowaniem, mam to w nosie. Liczy się tylko to, że jesteśmy razem szczęśliwi.
- Jestem z facetem dużo brzydszym ode mnie. Mówię do niego pieszczotliwie „bestia”, a on do mnie „piękna”. Kompletnie do siebie nie pasujemy pod względem wizualnym. Wszyscy nam to mówią. Ja szczupła, on misiowaty. Ja drobna i niska, on wielki i zwalisty. Ja kocham modę, a on ciągle chodzi w sztruksach i bluzach. A mimo to jakoś nam się układa i w łóżku i w związku.