Inicjatywa obywatelska, która wniosła do sejmu projekt ustawy antyaborcyjnej spotkała się z falą niechęci wśród polskiego społeczeństwa. Oburzeni byli zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Sytuacja odbiła się echem także zagranicą, a wiele gwiazd publicznie wyraziło swój sprzeciw. Zostały zorganizowane protesty w całym kraju, a feministki wyszły z cienia. Oprócz czarnego poniedziałku 8 marca odbył się kolejny wielki protest kobiet, które domagały się równouprawnienia. Przychodziły osoby młode i starsze, singielki i matki. Chociaż demonstracja nie miała aż tak wielkiego odzewu jak poprzednia, wzbudziła ogromne zamieszanie i po raz kolejny podzieliła Polaków. Okazuje się bowiem, że jest sporo osób, które nie popierają tego typu akcji. Wśród nich jest Adam, który napisał maila do naszej redakcji i postanowił zwrócić uwagę na kilka aspektów. Zdaniem mężczyzny zachowanie niektórych spośród protestujących jest wulgarne, a same kobiety są niekonsekwentne w tym, co mówią i robią.
Co mężczyzna ma na myśli? Czy zgadzacie się z nim?
- Nie mam zamiaru wyrażać tu swojego zdania na temat równouprawnienia. Nie to jest celem tego krótkiego wywodu. Zaczęło się od tego, że z coraz większym niepokojem obserwowałem zachowanie Polek. Przykro mi to stwierdzić, ale muszę Wam zarzucić hipokryzję. Mało tego, Wasze zachowanie mnie zniesmaczyło. Nie dlatego, że walczycie o swoje prawa. Chodzi o sposób, w jaki to robicie i o to, że niektóre z Was nie wiedzą, o co tak naprawdę walczą. Tak się składa akurat byłem w pobliżu, gdy odbywała się manifestacja i z ciekawości spytałem dwie kobiety, dlaczego tu przyszły. Odparły, że walczą o swoje prawa. Niestety nie potrafiły dokładnie sprecyzować, a kiedy delikatnie to zasugerowałem, oburzyły się i odeszły. Rozumiem niechęć do zamiany zdań z obcym mężczyzną, ale akurat w tym przypadku panie przyszły, aby wyrazić swój sprzeciw, więc czekałem na jakiś rozsądny głos. Oczywiście jestem świadomy, że to mógł być czysty przypadek, ale obserwując wszystko z boku było mi wstyd, że to moje rodaczki. Drogie panie uważam Was za zwykłe hipokrytki... Już wyjaśniam, dlaczego.
Zobacz także: Wasze wyznania: „Straciłam dziewictwo w wieku...”
Fot. iStock
Adam opisuje kilka sytuacji, których doświadczył w ciągu ostatnich miesięcy. Dotyczą one znajomych kobiet biorących udział w proteście.
- Tak się złożyło, że zacząłem spotykać się z koleżanką z pracy – bardzo ładną i fajną dziewczyną. Śliczna i mądra. Po kilku bardzo udanych spotkaniach zaczęliśmy przechodzić na bardziej osobiste tematy. Agnieszka – bo tak ma na imię – pytała o liczbę moich dziewczyn i partnerek seksualnych. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że miałem ich cztery. Była zdziwiona, że tak mało, a wtedy ja zapytałem ją o liczbę facetów. Zrobiła się wyraźnie zmieszana i stwierdziła, że facet nie powinien pytać kobiety o takie rzeczy, że to jej sprawa. Naciskałem, więc w końcu przyznała – 11. Nie dałem jej do zrozumienia, że to dla mnie przegięcie i straciła w moich oczach. Nie wypadało. Przestaliśmy się spotykać, aczkolwiek zrobiliśmy to po ludzku i w miłej atmosferze. Otóż ta koleżanka, która tak bardzo nie chciała przyznać, ilu facetów ją zaliczyło, brała udział w proteście i domagała się równouprawnienia! Bardzo mnie to rozbawiło, bo pamiętam jej słowa, że facet nie powinien pytać kobiety o takie rzeczy. Agnieszka żaliła się też 8 marca, że mężczyźni z pracy tak słabo się postarali i kupili im tylko zwykłe tulipany. Kilka godzin później protestowała i walczyła o równouprawnienie. To dopiero kpina.
Adam przekonuje, że spotkał się z wieloma podobnymi zachowaniami. Wszystkie dotyczyły protestujących kobiet. Wspomina sytuację, kiedy w Dzień Kobiet wracał wieczorem do domu autobusem, a do środka transportu wsiadły zwolenniczki równouprawnienia. Stanęły obok mężczyzny, który siedział sobie wygodnie i czytał książkę. Adam pomyślał, że nie będzie ustępował miejsca kobietom, które walczą o równouprawnienie. Skoro właśnie równouprawnienia pragną, niech stoją, tym bardziej, że z ich rozmowy usłyszał, że pragną takich samych zarobków jak faceci. Nagle jedna z kobiet zwróciła mu uwagę.
Fot. iStock
Pani przyczepiła się, bo nie ustąpiłem jej miejsca. Spokojnie odpowiedziałem jej, że skoro walczy o równouprawnienie, to wcale nie muszę traktować jej w sposób specjalny – jak kobietę – bo chce takich samych praw, a w końcu ja zająłem miejsce pierwszy. Od razu zamilkła, kilka osób dookoła uśmiechnęło się lekko pod nosem, a ta pani i jej towarzyszka wysiadły na kolejnym przystanku. Więc to by było na tyle.
Mężczyzna opisuje również rozmowę, której był świadkiem. Dotyczyła koleżanek z pracy.
- Kiedy podgrzewałem sobie jedzenie w kuchni, akurat dwie koleżanki jadły obiad i jedna z nich opisywała randkę, na której była. Poznała jakiegoś gościa na portalu internetowym i poszli na kolację. Skarżyła się, że facet jest skreślony w jej oczach, bo gdy zaproponowała, że pokryje część swojego rachunku, zgodził się i zapłacił jedynie za swoją porcję makaronu i butelkę wina. Nie podał jej też płaszcza, gdy opuszczali lokal. Plusa dostał natomiast za to, że przepuszczał ją pierwszą w drzwiach. Koleżanka żarliwie jej przytakiwała i mówiła, że to niewyobrażalne. Ich zdaniem to mężczyzna zawsze powinien pokrywać cały rachunek, przepuszczać je w drzwiach, podawać okrycie i traktować z atencją. Porażka na całej linii. Chyba nie muszę dodawać, że obie brały udział w proteście. Cały dzień narzekały na niesprawiedliwe traktowanie.
Podam kolejny przykład. Mam sąsiadkę, która sama wychowuje dziecko. Czasami ją spotykam i rozmawiamy. Wiem, że bierze na dziecko alimenty. Rozwiodła się z mężem i od tej pory on łoży na dziecko, chociaż wina leżała po jej stronie. Ta sąsiadka była jedną z najbardziej zbulwersowanych sytuacją, kiedy mówiło się o wyprowadzeniu z obiegu pigułki dzień po i zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego. Powtarzała, że to jej ciało i wyłącznie jej sprawa, co ma robić. Skoro to jej sprawa, dlaczego bierze pieniądze od męża na dziecko? Przecież dziecko to wyłącznie jej sprawa. Czy facet ma być traktowany jak bankomat w takiej sytuacji, a w innej – kiedy kobiecie jest wygodnie – mają obowiązywać takie same prawa? Przepuszczanie w drzwiach, opłata rachunków w lokalu i kwiaty na Dzień Kobiet to jak najbardziej i wielkie fochy, gdy tak się nie dzieje, ale przy wszystkich innych okazjach ma być równouprawnienie? Czysta hipokryzja, drogie Panie, i nie mówcie tu o niewrzucaniu wszystkich kobiet do jednego wora, bo z pewnością u większości z Was zauważyłabym tę sprzeczną tendencję. Mówicie, że walczycie o prawo do wyboru, ale niektóre z Was zwyczajnie nie myślą i idą z pierwszym lepszym do łóżka, wystarczy, że wyrazi taką chęć, a następnego dnia przydałoby się skorzystać z tabletki dzień po. A nie miałyście wyboru czy iść z mężczyzną do łóżka czy nie?
Fot. iStock
Adam podaje jeszcze jeden przykład. Sprawa wyjątkowo go zbulwersowała, bo dotyczy jego przyjaciela. Ów mężczyzna zapewniał utrzymanie swojej dziewczynie, z którą mieszkał. Oboje pracowali, ale to on płacił czynsz i wszystkie rachunki. Pomagał też dziewczynie w obowiązkach domowych. Jego luba dołączyła do protestujących, a wtedy on poprosił, żeby zaczęła dokładać się do rachunków.
- Oczywiście oburzyła się. Doradziłem kumplowi, żeby jeszcze się nad nią zastanowił. To jakaś paranoja, co się dzieje z Wami kobietami. Chcecie być postrzegane jak damy i traktowane z atencją w niektórych sytuacjach, a w innych pragniecie być traktowane na równi z mężczyznami. Wychodzicie na ulice z żenującymi hasłami. Nie będę ich przytaczał. Wzbudzacie we mnie niesmak swoją hipokryzją. Odechciewa mi się mieć żony.
Co myślicie o słowach Adama?
Zobacz także: „Pocałowała mnie tak, że chciałem więcej i więcej…”. 8 całusów, o których marzy każdy facet!