Jak Tinder zmienił podejście Polek do randkowania

Dla jednych świetne narzędzie do poznawania interesujących mężczyzn, według innych służy tylko do ułatwiania przygodnych kontaktów seksualnych. Gdzie leży prawda o popularnej aplikacji?
Jak Tinder zmienił podejście Polek do randkowania
Fot. iStock
15.01.2017

Iwona trzy miesiące temu rozstała się z chłopakiem, z którym spędziła razem wiele lat. „Okazało się, że Filip mnie zdradzał i to od bardzo dawna, a ja, jak każda zakochana kobieta, byłam zaślepiona, miałam klapki na oczach i nie chciałam tego zauważyć. Dopiero po zerwaniu zaczęły mi się układać w jedną całość różne wydarzenia i zrozumiałam, że byłam głupia i naiwna” – przyznaje 30-latka.

Była przytłoczona nie tylko świadomością, że partner okazał się niewierny, ale również strachem przed samotnością. „Wydawało mi się, że kobiecie w moim wieku nie jest łatwo znaleźć fajnego mężczyznę, a poza tym obawiałam się, że nie będę w stanie zaangażować się w nowe relacje” – opowiada Iwona.

Na takie ciało faceci mogą patrzeć godzinami: Waga, wzrost i obwód w biuście idealnej kobiety

Wtedy przyjaciółka opowiedziała jej o Tinderze, czyli szalenie popularnej aplikacji randkowej, która ponoć sparowała już ponad 20 milionów ludzi w blisko 200 krajach całego świata. Umożliwiła też dotychczas blisko miliard randek.

Iwona postanowiła się zarejestrować i przekonać, na czym polega ten fenomen. I wciągnęła się błyskawicznie. „Już dawno nie czułam takiego dreszczyku emocji, jak wtedy, gdy zaczęłam czatować z pierwszym facetem. Już tydzień później umówiliśmy się na spotkanie w realu, ponieważ on akurat był w podróży służbowej i przejeżdżał przez moje miasto” – relacjonuje kobieta. „Niestety, w rzeczywistości okazał się znacznie mniej interesujący. Nie tylko fizycznie, bo także kompletnie nie kleiła nam się rozmowa. Wypiliśmy razem kawę i pożegnaliśmy się” – dodaje.

Iwona nie ukrywa, że na jej tinderowym profilu szybko pojawiały się również propozycje seksualne. Kilku mężczyzn bez ogródek proponowało jej szybki numerek albo zapraszało do perwersyjnych zabaw. „Nie byłam jednak aż tak zdeterminowana” – śmieje się 30-latka.

Na początku grudnia zaczęła czatować z rówieśnikiem pochodzącym z tego samego miasta. Bardzo jej się spodobały te konwersacje, dlatego postanowiła poznać rozmówcę osobiście. „Nie chcę zapeszać, ale jestem podekscytowana, bo wygląda na to, że poznałam świetnego faceta. Czujemy się znakomicie w swoim towarzystwie. Razem spędziliśmy sylwestra, a teraz planujemy wspólny wypad w góry. Może coś z tego będzie” – zdradza Iwona. „Tinder przywrócił mi wiarę, że znów mogę być z kimś szczęśliwa. I nie musiałam włóczyć się po klubach licząc na spotkanie ciekawego mężczyzny” – przekonuje.

randka z tindera

Fot. iStock

Iwona okazała się jedną z wielu zadowolonych użytkowniczek aplikacji, którą uruchomiała w 2012 roku grupa młodych Amerykanów. Początkowo program działał na kilku uczelniach w Stanach Zjednoczonych (pierwszą był Southern Methodist University), ale Tinder błyskawicznie zawojował cały świat.

Jego siłą jest prostota. Założenie profilu zajmuje tylko chwilę, następnie zaznaczamy naszą płeć oraz wiek i orientację seksualną osoby, która ma być lokalizowana przez GPS. Określamy też, w promieniu ilu kilometrów powinien znajdować się „cel” – skala poszukiwań mieści się w przedziale 2-160 kilometrów. Możemy również napisać kilka zdań o sobie, wykształceniu czy pracy, ale autorzy aplikacji nie są zwolennikami długich not biograficznych – przeznaczają na to maksymalnie 500 znaków. Tinder automatycznie łączy się z naszym kontem, np. na Facebooku, skąd pobiera m.in. zdjęcie profilowe (oczywiście możemy je zmieniać, umieszczając najnowsze selfie).

randka z tindera

Fot. iStock

Później wyruszamy na „łowy”. Jeśli spodobał nam się któryś z wyszukanych przez aplikację profili, wystarczy przesunąć po nim palcem w prawo (kierunek wyznacza zielone serduszko). Jeśli potencjalny partner (albo partnerka) zrobił to samo oglądając nasze zdjęcie, następuje tzw. match, a Tinder udostępnia obu stronom okno czatu, dzięki któremu możemy przejść od słów do czynów, czyli umówić się na spotkanie w realu.

Aplikacja okazała się strzałem w dziesiątkę, bo współczesne kobiety mają dość klasycznych portali randkowych. Jak napisała jedna z dziennikarek, Tinder jest „supermarketem z mężczyznami, w którym można przebierać w chłopcach niczym w ulęgałkach”.

randka z tindera

Fot. iStock

Jednak nie brakuje też opinii, ze program służy przede wszystkim ułatwianiu przygodnych kontaktów seksualnych. Takie wrażenie można odnieść czytając w „Polityce” historię Violi, 40-letniej rozwódki, która za pośrednictwem Tindera liczyła na poznanie interesujących mężczyzn, ale okazało się, że aplikacja pomogła jej tylko w znalezieniu facetów na jedną noc.

„Spędziła też niedawno weekend w łóżku z prezesem francuskiej firmy w Polsce, który – jak mówi – wpadł na kolację, najadł się, użył jej i zniknął, wychodząc po cichu o piątej nad ranem. Gdy odszukała go przez wspólnych facebookowych znajomych, okazało się, że „są z żoną szczęśliwi, tylko on jakoś bardziej ostatnio o siebie dba” – czytamy w „Polityce”.

randka z tindera

Fot. iStock

„Wszystko zależy od tego, w jakim celu chcesz używać tej aplikacji. Oczywiście można tam szukać tylko partnerów do seksualnych zabaw, ale znajdziemy tam też mężczyzn oczekujących czegoś więcej. Przecież tak samo jest z facetem poznanym na imprezie. Na początku znasz tylko jego imię i możesz ocenić wygląd. Nie wiesz, czy jest konserwatywnym katolikiem czy seksoholikiem,  czy chce mieć dzieci, czy się właśnie rozwiódł” – przekonuje Kinga, jedna z użytkowniczek Tindera. „Według mnie to świetna aplikacja odpowiadająca na potrzeby współczesnej kobiety. Dzięki niej poznałam obecnego chłopaka i jesteśmy już razem pół roku” – dodaje.

Tinder jest chwytliwą aplikacją, której popularność w pewnym momencie się skończy” – prognozuje w „Gazecie Wyborczej” dr Paula Bialski, polsko-kanadyjska socjolożka badająca media społeczne w Laboratorium Kultury Cyfrowej na niemieckim Uniwersytecie Leuphana. „Niby fajnie, że dzięki niej poznajesz ludzi dookoła siebie, ale jeśli nawiązane relacje są płytkie, w pewnym momencie się znudzą. Może stąd rosnąca popularność amerykańskiej aplikacji Hinge, łączącej znajomych? Z taką osobą już na wstępie ma się wiele wspólnego i może powstać głębsza relacja, taka anty-Tinder. Poza tym, jeśli macie wspólnych znajomych, to nie będziesz robić głupich rzeczy, bo podobnie jak w małym miasteczku wszystko wróci do twoich znajomych i będzie skandal...” – tłumaczy.

Zobacz również: Ideał kobiecej sylwetki - jak zmieniał się przez wieki?

RAF

Polecane wideo

Komentarze (6)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 28.11.2018 13:35
Tinder według mnie jest dobry dla młodszych osób, dla osób w wieku 50 lat i 40 lat polecam raczej portale typowo dla dojrzałych jak np. https://prestigedating.pl/
odpowiedz
figo (Ocena: 5) 16.01.2017 00:21
Ja uzywam tindera tylko do wyrywania lasek jak jestem gdzies przejazdem w obcym miescie. duzo jezdze sluzbowo i jak mam ochote sobie ulzyc to tinder i myyyk wszystkie świnki z okolicy moje. a jak!
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 15.01.2017 21:30
Ja poznałam na Tinderze męża
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 15.01.2017 13:06
Ja też mam chłopaka z Tindera :D jesteśmy razem 4 miesiące. Uważam że aplikacja jest świetna, a ludzie którzy są do niej uprzedzeni ze względu na to, że uchodzi za aplikacje do umawiania się na seks powinni jej spróbować. Wszystko zależy od tego jakie zdjęcia i opis tam dodasz. Po zdjęciach i opisie od razu widać kto czego tam szuka. Przed znalezieniem chłopaka umówiłam się z trzema innymi facetami i muszę powiedzieć, że pomimo tego, że nic z tego nie wyszło mam świetne wspomnienia. Mam jednak znajomych, którzy rzeczywiście korzystają z tej aplikacji do umawiania się na seks ale nie widzę w tym nic złego. Dwie dorosłe osoby umawiają się i czerpią z tego przyjemność.
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 15.01.2017 09:05
Ja i mój chłopak znamy się z tindera, jesteśmy razem ponad rok:)
odpowiedz

Polecane dla Ciebie