Mówi się, że w życiu nie ma nic za darmo. Poza miłością. Za uczucia nie można, a wręcz nie da się zapłacić. Kocha się drugiego człowieka, a nie to, co posiada. Można ledwo wiązać koniec z końcem i być szczęśliwie zakochanym. Jeśli mamy siebie, to cała reszta przestaje się liczyć. Brzmi bardzo szlachetnie, ale bywa i tak, że nie ma za wiele wspólnego z rzeczywistością. - Bez pieniędzy można się zauroczyć, ale trudno stworzyć stały związek - przekonuje Szymon.
Zobacz również: LIST: „Prawdziwy facet zaczyna się od 6000 zł na rękę”
Według niego czułe gesty i słowa nie wystarczą. Zakochany facet musi okazywać swoje przywiązanie także w bardziej namacalny sposób, a kobiety wręcz tego oczekują. Idealny materiał na partnera jest zaradny życiowo, a tym, co zgromadził, potrafi dzielić się z ukochaną. W szczerej rozmowie wyznaje, że czasami musi oszczędzać na sobie, ale na dziewczynę nigdy nie poskąpi. Efekt jest taki, że co miesiąc inwestuje w miłość spore pieniądze.
Czy naprawdę nie mogłoby się bez tego obyć? Może partnerka zwyczajnie go wykorzystuje? Jakie jej przyjemności musi finansować? Przeczytaj, co ma w tej sprawie do powiedzenia i zastanów się, czy sama nie masz podobnych wymagań względem płci przeciwnej.
fot. Unsplash
Czy biedak może kochać z wzajemnością?
Pewnie tak, ale wszystko zależy od potrzeb. Jednym wystarcza uczucie, a inni chcieliby jakoś normalnie funkcjonować. Ja i moja dziewczyna zdecydowanie należymy do tej drugiej grupy. Moglibyśmy wpatrywać się w siebie całymi dniami, a na obiady jeść kaszę gryczaną z kefirem, ale to nie nasza bajka. Wolimy czuć, że żyjemy, a to wymaga pewnych środków.
Czyli bezinteresowna miłość może się zdarzyć, ale tak naprawdę lepiej włożyć ją między bajki?
W dzisiejszych czasach nie jesteśmy aż tak romantyczni. Wiadomo, liczy się ten błysk, chemia i zwyczajny pociąg, ale sprawy materialne też mają dla nas znaczenie. Zauroczenie może zaprowadzić nas do łóżka. Życie razem to już zupełnie inna bajka, która ma swoje wymagania i koszty. Jakoś nigdy nie słyszałem, że dla jakiejś kobiety ideałem jest poczciwy facet bez grosza przy duszy.
Czyli jesteśmy interesowne.
Mam nadzieję, że nikt się na mnie nie obrazi, ale w pewnym sensie tak. Ja też taki jestem i ogólnie tak działa świat. Relacje zostały zastąpione przez transakcje. Oczywiście, za miłość nie płacę, ale za miłe chwile, wspomnienia i trwałość związku już trochę tak. Czy ona wytrzymałaby ze mną długo, gdybym był goły i wesoły? Nie wydaje mi się.
No to ile kosztuje szczęśliwy związek?
Nie ma tutaj normy, ani cennika. Każdy facet podchodzi do tematu trochę inaczej. Ja lubię rozpieszczać ukochaną, a ona to docenia. Jakieś 2000 zł miesięcznie inwestuję w tę relację.
Zobacz również: „Jestem bogaty i spotykam się z biedną dziewczyną. Przerażają mnie jej nawyki”
fot. Unsplash
Dla niektórych to cała pensja…
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Nie twierdzę, że jak nie masz tylu wolnych środków, to musisz zapomnieć o miłości. Wszystko zależy od statusu i okoliczności. Od biednego studenta dziewczyna nie będzie wymagać tyle, co ode mnie. Kobiety wiedzą, na co mogą sobie pozwolić i czy partner nie jest skąpcem. Od początku znajomości pokazywałem, że mi zależy i na coś mnie jednak stać.
Podobno apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nie boisz się, że z czasem 2000 zł okaże się za małą kwotą?
Moja dziewczyna nie jest zachłanna i interesowna, jeśli o to chodzi. Ma tylko swoje wymagania i styl życia, który do najtańszych nie należy. To nie tak, że została moją utrzymanką i beze mnie nie da sobie rady. Ona też zarabia i finansuje różne nasze wspólne zachcianki. Są jednak rzeczy, o które powinien zatroszczyć się mężczyzna. Tak mnie wychowano i tego nie zmienię.
Na przykład?
Nie wyobrażam sobie, żeby przynajmniej 2 razy w tygodniu nie dać jej kwiatów. W weekend zabieram ją do kina albo restauracji. Kiedy mamy trochę więcej wolnego, to zdarzają się też wyjazdy. Jak widzę, że patrzy na coś tęsknym wzrokiem w galerii handlowej, to zdarza mi się zapłacić. To chyba nic wielkiego.
Chyba każdy związek tak wygląda. Z tą różnicą, że twoje „zobowiązania” są znacznie wyższe, niż norma.
A kto ustala te normy? Do tego trzeba też doliczyć jej wizyty u kosmetyczki, bo robi to głównie dla mnie. Tankuję jej też samochód, żeby mogła w razie czego podjechać. Z tych kilku drobnych wydatków zbierze się większa kwota. Ja żalu nie mam i wykorzystany się nie czuję.
Zobacz również: Czy kobiety lecą na pieniądze? Oto wyniki zaskakującego badania
fot. Unsplash
Twierdzisz, że to samodzielna kobieta, którą lubisz rozpieszczać. Ale od kiedy to facet płaci za paliwo albo manicure?
Nie prosiła o to, ale sam proponuję. Po prostu nie umiem inaczej. Jak słyszę, że ma sprawę do załatwienia, czegoś potrzebuje albo trzeba za coś zapłacić, to portfel sam mi się otwiera. Może ją w ten sposób rozpieszczam, ale to nie dlatego, że ona tego ode mnie wymaga. Nikt mi też nie powie, że w ten sposób kupuję sobie miłość. Jest nam razem dobrze, na razie kasy nie brakuje i tak to jakoś leci.
Jesteś pewien, że gdybyś nagle zakręcił kurek, to ona nadal by z tobą była?
Oczywiście, że tak. Moja dziewczyna kocha mnie, a nie moje pieniądze. Takie stawianie sprawy jest nie fair. Każda kobieta wymaga czegoś od swojego faceta. Jedna mniej, inna więcej. Ale to nie oznacza, że każda z nich to mniejsza lub większa utrzymanka. Tak już się przyjęło, że mężczyzna to ten, który ma upolować niedźwiedzia i przynieść go do domu, a jego wybranka zajmuje się innymi sprawami.
Zawsze byłeś tak rozrzutny w miłości?
Nie wiem, czy nazwałbym to rozrzutnością. Jeszcze jakoś wiążę koniec z końcem, więc nie wydaję więcej, niż mam. Mam pieniądze, na coś trzeba je wydać, a ja dla ukochanej zrobię wszystko, więc inwestuję w nią. To chyba naturalna sprawa. Panowie ze skromniejszymi budżetami robią to samo, tyle że na nieco mniejszą skalę. Innej formy związku chyba nie wymyślono.
Wymyślono - związek na zasadach partnerskich, w którym obie strony mają takie same prawa, ale i obowiązki. Dzielą także wydatki.
I która dziewczyna by się na to zdecydowała? Większość Polek to tradycjonalistki, które szukają nie równorzędnego partnera, ale myśliwego.