Z badań opinii publicznej wynika, że Polacy są generalnie zadowoleni ze swoich małżeństw, choć zdaniem specjalistów respondenci trochę koloryzują rzeczywistość, ponieważ niezbyt chętnie przyznają się do porażek życiowych. Bardziej szczerzy są Brytyjczycy. W sondażu przeprowadzonym przez londyńską filię międzynarodowej kancelarii prawnej Slater & Gordon wśród 2 tysięcy małżeństw, co piąte z nich przyznało, że tkwi w nieszczęśliwym układzie, bo partnerom brakuje odwagi, by go zakończyć. Jedna trzecia par jest razem tylko ze względów finansowych, obawiając się podziału majątku i późniejszych problemów materialnych, a 25 proc. przyznaje, że nie decyduje się na rozstanie dla dobra dzieci, planując rozwód dopiero po wejściu pociech w dorosłość.
Zatrzymajmy się przy tym ostatnim argumencie, bliskim także wielu polskim rodzinom. Potwierdza to przykład Bożeny. „Mój mąż ma ogromny problem z alkoholem i hazardem. Nieźle zarabia, ale co z tego skoro większość pieniędzy po prostu przepija lub przegrywa w zakładach bukmacherskich. Kilka razy podejmował próby leczenia, ale bez skutku, nałogi okazały się silniejsze” – opisuje kobieta.
Mają dwoje dzieci, 4-letniego synka i o rok starszą córeczkę. To właśnie one są dla Bożeny jedynym powodem, dla którego jeszcze nie odeszła od męża. „Kilka razy byłam bliska podjęcia tej decyzji, ale ciągle mnie powstrzymuje ponura wizja dorastania Filipa i Majki w domu bez ojca. Karol, mimo swoich słabości, kocha dzieci i kiedy jest trzeźwy potrafi się nimi wspaniale zaopiekować. Szkoda tylko, że tych chwil jest tak mało” – wzdycha Bożena. „Jednak trwam w tym związku, bo ciągle mi się wydaje, że dzieciom potrzebny jest ojciec, nawet taki z problemami. Choć z drugiej strony na pewno w ich pamięci pozostanie też tatuś leżący na słomiance pod drzwiami lub wszczynający awantury z byle powodu. Już sama nie wiem, co powinnam zrobić” – dodaje.
Jej intencje na pewno zasługują na szacunek, ponieważ nie ulega wątpliwości, że rozstanie rodziców jest dla dzieci bardzo przykrym doświadczeniem, które nie pozostaje bez wpływu na całe ich życie. Jak wynika ze statystyk ponad 60 proc. nieletnich samobójców pochodzi z rozbitych rodzin. Wywodzi się z nich także 85 proc. młodych przestępców i 75 proc. nastolatków, którzy trafiają do ośrodków odwykowych. Siedmiu na dziesięciu uczniów rezygnujących z dalszej nauki po szkole średniej również wychowuje się w rodzinie bez ojca lub matki.
Polecamy także: „Nie chce mi się wychowywać mojej córki. Codziennie ją zaniedbuję…” (Historia Anety)
Fot. iStock
Po rozstaniu dzieci zwykle zostają z matkami. Tymczasem ojciec ma do spełnienia niezwykle ważną i trudną funkcję, w czym nie zastąpi go nawet najlepsza matka. „Skomplikowany proces wychowania dzieci jest z góry skazany na niepowodzenie, jeżeli dzieci pozbawione są wpływu wychowawczego ojca. Ojciec ma za zadanie wnieść w życie dziecka pierwiastek stabilizacji wewnętrznej, koniecznej dla prawidłowego rozwoju. Autorytet ojca zależy od jego postawy i zaangażowania w rolę wychowawczą. Ojciec staje się autorytetem wtedy, gdy jest obecny i kiedy jest wzorem” – pisze Wanda Półtawska, znakomity psychiatra i przyjaciółka Jana Pawła II w książce „Płciowość jako dar i zadanie”.
Wybitny psycholog i filozof, Erich Fromm twierdził natomiast: „Matka jest pokarmem, miłością, ciepłem, ziemią. Być kochanym przez nią to tyle, co być żywym, zakorzenionym, mieć ojczyznę i dom... Ojciec reprezentuje świat myśli, przedmiotów, które są dziełem ludzkich rąk, świat prawa i ładu, dyscypliny, podróży, przygody. Ojciec wskazuje dziecku drogę w świat”.
Czy zatem warto trwać w związku, nawet takim, w którym już dawno wygasło uczucie, tylko dla dobra dzieci? Chyba jednak niekoniecznie. „Pochodzę z rodziny, która istniała ze względu na mnie i siostrę. Z perspektywy czasu widzę, że takie posunięcie nie przyniosło nic dobrego. Dziecko jest świetnym obserwatorem i dostrzega brak miłości czy szacunku wśród rodziców, a w dodatku za ich kiepski nastrój może obwiniać siebie i martwić się, że to ono jest winne złego humoru dorosłych. Przynajmniej u mnie tak to wyglądało. Trzeba być niesamowicie dobrym aktorem, żeby grać przed rodziną idealną parę, mimo, że w rzeczywistości nie możemy znieść się nawzajem” – opisuje Daria.
Także naukowcy udowadniają, że podtrzymywanie związku tylko ze względu na dzieci nie jest dobrym pomysłem. Wbrew pozorom wcale nie musi być to dla nich dobre. Młody człowiek dorastający w rodzinie pozbawionej więzów miłości może mieć w przyszłości problemy z okazywaniem uczuć, ponieważ brakuje mu wzorców, jak powinny wyglądać prawidłowe stosunki w związku i jak rozwiązywać codzienne problemy.
Fot. iStock
Naukowcy z Cornell University wzięli pod lupę 2 tysiące par oraz prześledzili losy ich dzieci od 4 do 34 roku życia. Okazało się, że co trzeci potomek rodziców, którzy trwali w związku ze względu na jego dobro, przynajmniej raz w miesiącu upija się lub zażywa narkotyki. Co piąty przechodzi inicjację seksualną przed ukończeniem 16. roku życia, natomiast co dziesiąty ma nieślubne dziecko. 40 proc. kończy pierwsze małżeństwo rozwodem.
U dzieci z tzw. rodzin wysokiego konfliktu, prawdopodobieństwo wyrzucenia ze szkoły, pijaństwa, słabych ocen, zażywania narkotyków, wczesnej inicjacji seksualnej, niechcianej ciąży a w późniejszym okresie rozpadu własnego związku, wzrasta o 45-75 proc. w stosunku do dzieci, które wychowały się tylko z ojcem lub matką – twierdzą badacze.
Dlatego warto dokładnie przemyśleć, czy jest sens trwania w związku „sklejonym” tylko dzieckiem. „Oczywiście, jeśli są szanse na uratowanie rodziny i odnalezienie dawnego uczucia powinniśmy spróbować podjąć walkę. Jednak kiedy widzimy, że nie ma to sensu lepiej sobie odpuścić. Także właśnie ze względu na dobro dzieci, bo nie powinny dorastać w zakłamanym świecie. Poza tym nie są głupimi istotami, które nic nie widzą i nic nie czują” – przekonuje Ewa, która kilka miesięcy temu rozwiodła się z mężem. „Nie zabraniam mu kontaktów z naszym synem. Nawet mam wrażenie, że lepiej się dogadują teraz niż pod koniec małżeństwa, gdy cały czas wybuchały awantury i dziecko bardzo to przeżywało” – dodaje kobieta.
RAF