Tekst „Kobiety są naiwne. Oto dowód!” został oparty na prawdziwych danych i historii przestępstwa, które jego ofiarom nie przynosi chluby, jednak tezy w nim zawarte można spokojnie wrzucić do jednego worka z tymi, że kobiety mają mniejsze mózgi, itd.
Autor, Daniel Nogal, przytoczył historię przestępczego procederu rodem z południa Europy, a konkretnie Włoch, którą opisała „Rzeczpospolita”. Biografia Vanny Marchi zaczyna się niewinnie, a potem stopniowo zaczyna nabierać kolorów. W 1996 roku wraz z córką Stefanią i 17-letnim Brazylijczykiem, Mario Do Nascimento, założyła firmę, która specjalizowała się w sprzedaży produktów ezoterycznych. Ich zastosowanie było banalnie proste - miały leczyć, pomóc wygrać w totka, osiągnąć życiowe szczęście albo przynieść powodzenie w interesach. Żerowali na naiwności i przesądności nabywców.
W miarę rozwoju, zaczęli sprzedawać mikstury. Ich głównym składnikiem była sól, a klient miał ją rozpuszczać w wodzie. Jeśli nie udało się tego zrobić, był to bardzo zły znak. Oczywiście, skład skompletowano tak, aby całkowite rozpuszczenie nie było możliwe. Dlatego Vanna Marchi i jej wspólnicy wymyślili potężny amulet, który można było u nich zakupić. Jeśli i on nie pomógł, ostatnią deską ratunku były czary brazylijskiego szamana. W miarę podnoszenia poprzeczki problemu koszty jego niwelowania odpowiednio wzrastały.
Jedna z ofiar - kobieta - w ciągu roku wydała niemal 300 tysięcy euro na ratowanie rodzinnego szczęścia. Policja obliczyła, że przestępcy w ciągu kilku lat procederu wyłudzili od 300 tysięcy klientów 33 miliony euro.
Dla autora jest oczywiste, że głównymi klientkami oszustów były kobiety. Możemy przeczytać między innymi piękne podsumowanie z gatunku "jestem macho i jem tylko surowe mięso":
„Ktoś powie, że naiwność i wiara w magię to w takim razie cecha szczególna Włoszek, w innych krajach - w takiej Polsce, na przykład - kobiety trzymają się z dala od takich głupot. Serio? A widzieliście kiedyś kobiece pismo bez horoskopów?”
Skoro już jesteśmy przy naiwności, to jako kontrę wobec ezoterycznych przesądów trzeba postawić wszelkie sekstelefony. Panowie spragnieni kontaktu z pięknością z ogłoszenia czy ekranu, gotowi są płacić po kilka, a nawet kilkanaście złotych za minutę, aby wysłuchiwać, jakimi są wspaniałymi kochankami i jaki duży mają penis. Nie, to już nie jest naiwność, to należy nazwać głupotą i kompleksami.
Zobacz także:
PSYCHOTEST: Co mówi o tobie twój ślubny bukiet?
Wasze listy: „Czy mam usunąć tę ciążę?!”
Joanna Martel