Wśród moich znajomych dominują pary. Większość z nich jest już po ślubie, niektórzy mają dzieci. Singli jest sporo, ale gdy ich spotykam, słyszę najczęściej, że lepiej by się czuli w związku. Dlatego gdy dowiaduję się o nowym trendzie, który zakłada życie solo na wysokim poziomie i rozpieszczanie samego z siebie – z wyboru – zastanawiam się, czy to przypadkiem nie zaklinanie rzeczywistości. Gdzie ci bogaci single? Pytam samą siebie. Odpowiedź nasuwa się sama: jeśli ich nie znasz, zajrzyj do internetu.
„Mam 24 lata, nie chcę mieć męża ani dzieci. Właśnie zakończyłam trzyletni związek i szczerze mówiąc, wreszcie czuję, że żyję. Może to egoizm, ale ja naprawdę najlepiej czuję się, gdy jestem sama. Nie potrzebuję faceta do szczęścia, o dzieciach też nigdy nie marzyłam. Wolę zadbać o siebie i swoje potrzeby, bo nikt tego za mnie nie zrobi” – czytamy wpis na forum dyskusyjnym. Internautka o pseudonimie Malina pisze wprost: „Lubię być singielką. Mam za sobą parę związków, mniej lub bardziej udanych. Ostatnio dostałam jednak pracę marzeń i zrozumiałam, że to jest to, na czym mi zależy – satysfakcjonująca praca, awans, samorealizacja, rozwój, osiągnięcie celów. Przynajmniej na dzień dzisiejszy”.
Rzeczywiście okazuje się, że przybywa singli z wyboru – zwłaszcza w dużych miastach. Z badań TNS Pentor dla serwisu Sympatia.pl płyną wnioski, że w Polsce singlami są częściej kobiety (60 proc.), a także osoby w wieku dojrzałym, które identyfikują się z tym określeniem. Badanie wykazało, że ponad połowa osób żyjących solo nie szuka obecnie stałego partnera. Powód? Brak potrzeby nawiązania bliskich relacji z drugą osobą, choć często pojawiał się także argument taki jak „obawa przed zranieniem”. Zdaniem osób, które wzięły udział w badaniu, największą zaletą życia w pojedynkę jest wolność (odpowiedziało tak 41 proc. respondentów), z kolei największa wada to brak towarzystwa (47 proc.). Sami single swoją sytuację życiową oceniają dobrze.
Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego w Polsce jest obecnie ok. 5 milionów singli, a specjaliści szacują, że do 2030 roku liczba ta wzrośnie do 7 milionów. Wśród osób żyjących solo przybywa zwłaszcza singli z wyboru.
Gdy młodzi ludzie słyszą o takich obostrzeniach, nie marzą o hucznym weselu, tylko ostro biorą się do roboty. Szczególnie ci, którzy po miesiącach poszukiwań, wreszcie znaleźli dobrą pracę, z perspektywą awansu. Ale o takie zajęcie trzeba dbać. O młodych coraz częściej mówi się „Pokolenie 22-22-22”. Czyli: mam 22 lata, pracuję 22 godziny na dobę, zadowolę się 22 tys. rocznie. Polacy przed trzydziestką nierzadko pracują po kilkanaście godzin w ciągu dnia, zarywają noce, biorą na siebie dodatkowe obowiązki i łapią nadgodziny, aby dorobić sobie do pensji. Inna sprawa, że w umysłach młodych ludzi coraz częściej tkwi przekonanie, że muszą osiągnąć sukces i zrobić karierę. Wolą stracić partnera niż pracę.
Ale w młodych Polaka najczęściej ścierają się dwie postawy. Z jednej strony rodzina jest dla nas największą wartością – potwierdzają to badania, m.in. CBOS-u i Deloitte. Z drugiej jednak strony cenimy pracę, rozwój i sukces zawodowy. Wiele osób uważa, że w dzisiejszych czasach bardzo trudno jest pogodzić jedno i drugie. „Musisz wybierać” – mówi nasz rozmówca Robert. „Jak wybierzesz rodzinę i pracę, to we wszystko zaangażujesz się na pół gwizdka, czyli z niczego nie wyjdzie nic konkretnego. To nie te czasy, gdy każdy miał po równo, a wolny czas spędzał nad wodą z gromadką dzieci” – dodaje.
Czy faktycznie? Jeszcze raz myślę o moich znajomych, także o tych z dziećmi i tych, którzy żyją solo. Nie przypominam sobie, aby musieli dokonywać wyboru, a jakoś im się wszystko poukładało. Są w szczęśliwych związkach, myślą o przyszłości, mają etaty lub własne firmy, zarabiają mniejsze bądź większe pieniądze. Wnioski? Wszystko jest kwestią chęci i dobrej organizacji. A przy okazji – na co komu bogactwo, gdy nie ma się z kim go dzielić?
Ewa Podsiadły-Natorska
„Lepiej zająć się sobą, kiedy jest na to czas, a o rodzinie pomyśleć później. Irytuje mnie, gdy dwudziestolatki wychodzą za mąż, rodzą dzieci, a potem są na garnuszku rodziców, bo nie mają za co żyć. Gdzie tu logika?” – zastanawia się Klaudia. Podobne zdanie na ten temat ma Robert. „Moim zdaniem bycie singlem i myślenie o sobie to w dzisiejszych czasach coraz częściej konieczność. Wziąć ślub i urodzić dziecko jest łatwo, ale chyba nie o to w życiu chodzi, aby ledwo wiązać koniec z końcem. Od dwóch lat interesują mnie tylko przelotne związki. Rozkręcam własną firmę. Gdybym w tym czasie uganiał się za dziewczynami, do niczego bym nie doszedł” – uważa Robert.
Młodzi Polacy, którzy zostali singlami z wyboru, uważają, że to nie fanaberia, a jedynie pragmatyzm. Szczególnie w czasach kryzysu, szalejących cen i braku ofert zatrudnienia dla osób przed trzydziestką. Robert ujmuje to tak: „Najpierw chcę mieć pewność, że bank w ogóle przyzna mi kredyt, a do tego potrzebne są dochody. Gdy je będę miał, mogę zacząć szukać żony. Działanie w drugą stronę nie jest zbyt poważne”.
Brak pracy dla młodych osób to problem całej Europy. Już prawie co czwarty mieszkaniec Unii w wieku 15-24 lata nie ma pracy – wynika z danych Eurostatu. Ponad połowa młodych Greków i Hiszpanów jest bezrobotna, natomiast w Polsce odsetek ten wynosi 26,5 proc. A banki co i rusz wprowadzają obostrzenia dotyczące udzielania kredytów na mieszkanie. Dużo mówi się o tym, że od 2014 roku kredyty hipoteczne nie będą udzielone każdemu – obowiązkowy ma być m.in. wkład własny. Komisja Nadzoru Finansowego postanowiła zaostrzyć procedury przyznawania kredytów pod hipotekę z powodu ogromnego zadłużenia polskich rodzin, co jest konsekwencją kryzysu finansowego.
Osoby, które wezmą kredyt w 2014 roku, będą musiały mieć 5 proc. wkładu własnego. W 2015 roku będzie to już 10 proc., natomiast w kolejnym roku udział kredytobiorcy ma wynieść 15 proc. wartości mieszkania lub 10 proc., jeżeli resztę kredytobiorca ubezpieczy.