Zanim się zaczniecie śmiać, to pozwólcie, że wytłumaczę. Naprawdę chodzi mi po głowie, żeby pójść do ślubu z wiązanką sztucznych kwiatów. Inaczej mówiąc - plastikowych. Znalazłam coś takiego i bardzo mi się spodobało. Jeszcze z nikim nie dzieliłam się tym pomysłem, ale podejrzewam, że wszyscy to skrytykują. Brzmi dziwnie, fakt, ale gdybyście zobaczyły ten bukiet!
Te kwiaty wyglądają jak prawdziwe. Fantastycznie przybrane, idealny kolor i rozmiar. Znalazłam je w sklepie z wyposażeniem wnętrz. Cena robi wrażenie, bo tylko 19 zł. Już je kupiłam, to najwyżej postawię w domu, ale wydaje mi się, że do sukni też pasują.
Wiecie jaka jest tego największa zaleta? Ślubne kwiaty zostaną ze mną na zawsze i będą świetną pamiątką
Pytałam w kwiaciarniach co mają i ile za to chcą. Ceny są kosmiczne, bo na ślubie wszyscy chcą zarobić. Wychodzi po 10 zł za pojedynczy kwiat, a ma ich być sporo. Do tego przybranie, jakieś efektowne dodatki + dodatkowy procent za to, że mają być gotowe w sobotę rano. 200-300 zł jak nic i co z tego będę miała?
Zanim się ślub zacznie, to oklapną. Rana nawet nie dotrwają i trafią do kosza. Wydaje mi się to bez sensu. Zwłaszcza, że znalazłam piękny sztuczny zamiennik. Ale wiadomo - przyjęło się, że mają być żywe i jak ktoś się zorientuje, to zostanę skrytykowana.
A co Wy o tym myślicie?
Małgosia