Jesteśmy młodym małżeństwem. Zaledwie kilka miesięcy stażu i w sumie cały czas się docieramy. Wcześniej było jakoś lepiej, bo teraz ciągle pojawiają się spory. Kto ma sprzątać, kto płacić rachunki, a nawet jak często mamy się kochać. Mój mąż stwierdził, że należy to do moich obowiązków i to nie fair, że często odmawiam. Nawet powiedział, że gdyby o tym wcześniej wiedział, to by nawet nie myślał o ślubie.
Od jednej żony mąż wymaga prania i gotowania, a mój chce jeszcze nieograniczonego dostępu do mojego ciała. Jak on ma ochotę, to ja mam nie protestować. Na szczęście mnie do tego nie zmusza siłą, ale presja i to jego gadanie są nawet gorsze od przymusu. Ja po prostu czasami nie mam siły, ochoty i humoru. Jemu się zawsze chce. I jak mamy się ze sobą dogadać?
Nie wiem gdzie on żyje, że ma takie poglądy. Nie podejrzewam, żeby jego matka była w domu niewolnicą i robiła wszystko, czego chce ojciec. Musiał się naczytać jakichś głupot. Po takich słowach czuję się jak jakiś przedmiot, który się przestawia z kuchni do sypialni. Wszędzie mam być użyteczna i pod ręką, jak pan ma ochotę. Może kiedyś tak to wyglądało, ale chyba nie żyjemy już w średniowieczu! Teraz kobieta powinna mieć wybór.
Czasami się zmuszam, żeby przestał gadać. Efekt jest taki, że jeszcze bardziej się zrażam i już w ogóle sama nie wychodzę z inicjatywą. Przed ślubem było inaczej. Robiliśmy to, kiedy oboje mieliśmy ochotę. Teraz on traktuje mnie jak swoją własność i grozi - jak żona go zaniedba, to przecież może pójść do innej. Nie wierzę, że mnie zdradzi, ale to i tak podłe z jego strony.
Nigdy nie myślałam o seksie jak o obowiązku. Lubiłam to, ale na własnych warunkach. Spontanicznie. On po ślubie chciałby to robić co wieczór, najlepiej o tej samej godzinie. Najpierw podaję mu kolację, a deser już w sypialni. Gdzie tu jest miejsce na jakieś emocje? Czuję się jak mięso armatnie, a nie jego ukochana kobieta. Ciekawa jestem co zrobi, jak urodzę i naprawdę nie będę mogła tego robić.
A może to mnie się pomieszało w głowie i biorąc go za męża musiałam się z tym liczyć? W takim razie wzięłam ślub bez wystarczającej wiedzy. Nikt mnie nie uprzedzał. Ten papierek miał być tylko szczegółem, a cała reszta miała pozostać bez zmian. Jakoś nie widzi mi się, żeby zostawać seksualną niewolnicą męża, bo tak wypada.
Anonim